Między zeznaniami Leppera i Jabłońskiego w śledztwie i na procesie były rozbieżności - głównie co do tego, czy Lepper interesował się sprawą odrolnienia ziemi na Mazurach (z którą miał do niego przyjść Ryba), czy wicepremier przedstawił Jabłońskiemu Rybę jako pełnomocnika gminy Mrągowo w tej sprawie oraz co do tego, czy Lepper rozważał, iż Ryba mógł być elementem prowokacji CBA przeciw niemu - za którą uważa całą sprawę.
Lepper i Jabłoński (który w resorcie rolnictwa był najpierw szefem gabinetu politycznego Leppera, a potem został I wiceministrem rolnictwa) dziś nie kryją niechęci do siebie. Stojąc w czwartek razem przy barierce dla świadków kilkakrotnie zarzucali sobie kłamstwo.
"Dlaczego pan Jabłoński według pana kłamie?" - pytała Leppera przewodnicząca rozprawie sędzia Dorota Radlińska. "Widać ma w tym jakiś interes, proszę pamiętać, że jak wszystkich zwolniono po moim odejściu z ministerstwa, to on został" - odpowiadał Lepper. "Szacunek dla sądu nie pozwala mi odnosić się do tych słów" - mówił zaś Jabłoński. Pytany, czemu Lepper miałby kłamać odpowiedział, że nie ma pojęcia.
Jabłoński podtrzymał wszystko to, co mówił w śledztwie i na procesie - że gdy wiosną 2007 r. Lepper wezwał go do siebie, przedstawił mu Rybę jako "pełnomocnika lub przedstawiciela gminy Mrągowo" do sprawy odrolnienia gruntów i polecił załatwić tę sprawę oraz informować o jej postępach jego i Rybę.
Według Jabłońskiego, już w trakcie załatwiania sprawy - czym formalnie zajmował się wyspecjalizowany departament w ministerstwie - Lepper kilka razy dopytywał się o postępy. "W innych sprawach tego nie robił" - mówił świadek.
Pytany o to samo Lepper twierdził, że nie interesował się sprawą odrolnienia ziemi na Mazurach bardziej, niż innymi rzeczami, z jakimi przychodzili do niego petenci. Zapewnił, że chciał tylko, by odrolnienie zostało załatwione - jeśli nic się temu nie przeciwstawia i wszystko jest zgodnie z prawem.
Zapewniał, że nigdy nie przedstawiał Ryby jako pełnomocnika czy przedstawiciela Mrągowa. "Pan Jabłoński kłamie, spotkamy się w sądzie" - mówił.
Lepper oświadczył też, że jeśli Ryba powoływał się kiedykolwiek na wpływy w ministerstwie rolnictwa i za załatwienie sprawy żądał łapówki informując, że część będzie dla ministra - robił to bez jego wiedzy i zgody. "Nie wierzę w to zresztą" - dodał.
Sąd zadawał obu liczne pytania o dzień 5 lipca 2007 r., gdy w wyniku akcji CBA Ryba i Andrzej K. zostali zatrzymani. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K. W końcowej fazie akcji doszło do przecieku (co bada do dziś prokuratura).
Śledczy nie znaleźli dowodów na to, by łapówka miała być przeznaczona choćby w jakiejś części dla Leppera, ale premier Jarosław Kaczyński odwołał go z rządu jako osobę "w kręgu podejrzeń". O płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w ministerstwie w zamian za łapówkę oskarżeni zostali Ryba i K.
6 lipca Lepper miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołał. K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy obu ich zatrzymano.
Według Leppera nie jest też prawdziwe zeznanie Jabłońskiego, według którego tego dnia rankiem Lepper - ostrzeżony już o "prowokacji", zastanawiał się w jego obecności, o co może chodzić. Jabłoński zeznał, że wśród różnych domysłów Lepper zastanawiał się też, "czy to może chodzić o sprawę Ryby, który może domagał się dla niego jakichś pieniędzy".
"Ciekawe, że w tym dniu rozmawiałem z wiceszefem BOR, z posłami, z różnymi osobami i tylko pan Jabłoński coś takiego słyszał" - komentował Lepper.
Następna rozprawa 11 marca. Sąd ma wtedy rozpocząć ujawnianie podsłuchów rozmów między oskarżonymi a agentem CBA.pap, em