Władysław Bartoszewski uważa, że szefowa niemieckiego Związku Wypędzonych (BdV) Erika Steinbach jest konsekwentna w negatywnym ocenianiu Polski i Polaków. Zdaniem Bartoszewskiego Steinbach jest "anty-Polką".
W środę prezydium BdV zrezygnowało z nominowania Steinbach do rady fundacji "Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie" poświęconej wysiedleniom. Jak podkreślono w komunikacie BdV, prezydium związku "świadomie" nie nominuje żadnego innego przedstawiciela w miejsce Steinbach.
Premier Donald Tusk i politycy PO podkreślali w środę, że ta decyzja to efekt dobrej pracy Władysława Bartoszewskiego.
Bartoszewski - pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego - powiedział w czwartek w TVN 24, że Steinbach jest konsekwentna w jednym: "w negatywnym ocenianiu Polski i Polaków, w odrzucaniu porozumienia z Polską, w krytykowaniu Polaków, przypisywaniu im już przed wojną jakichś diabolicznych zamiarów wobec Niemców w ogóle".
"Przeto ja uważam, że pani Steinbach (...) tak się dokładnie nadaje do pertraktacji z Polską, jak zdecydowany antysemita do pertraktacji z Jerozolimą" - podkreślił Bartoszewski.
Bartoszewski przypomniał, że Steinbach od lat wypowiadała się przeciw Polsce - w 1991 r. była przeciw uznaniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, a później sprzeciwiała się członkostwu Polski w NATO i UE.
"Nie mam jej za złe, że nie lubi Polaków, ale niech nie udaje, że jest budowniczką mostów. Nie jest. My nie mówimy negatywnie o Związku Wypędzonych, ja miałem przyjaciół w Związku Wypędzonych, ale oni nie opowiadali głupstw" - powiedział.
Zdaniem Bartoszewskiego Steinbach kłamie, że zwyciężył jej koncept przyszłego centrum poświęconego powojennym wysiedleniom Niemców. "Zwyciężyła koncepcja zabrania Związkowi Wypędzonych koncepcji centrum, utworzenia zamiast tego państwowego oddziału w państwowym muzeum i powołania 13-osobowego kuratorium, w którym trzy osoby miałyby być ze Związku Wypędzonych. Powinny być, ale czy powinna być osoba, która jest symbolem sporu?" - pytał.
Pytany, czy możliwe jest, by w radzie fundacji poświęconej wysiedleniom znalazł się przedstawiciel Polski, Bartoszewski powiedział, że "strona niemiecka musi swoim postępowaniem nas o wielu rzeczach przekonać". "Nam się do niczego nie śpieszy" - zaznaczył.
Pełnomocnik premiera mówił, że nie ma "poczucia zwycięstwa", ale "poczucie uczciwego wypełnienia zadania". Dodał, że przez ostatni rok pracował na to, żeby Steinbach nie znalazła się w radzie fundacji. "Prowadziłem dziesiątki rozmów, o których nie musiałem zdawać sprawozdania gazetom i przygotowywałem opinie pewnych kół" - podkreślił.
"Nieprzypadkowo powstała sytuacja, w której według gazet niemieckich pani kanclerz (Angela Merkel) znalazła się pod naciskami i partii socjaldemokratycznej, i Partii Zielonych (...), i zapowiedzią ich przeciwdziałania. A oni mają za sześć miesięcy wybory" - zauważył Bartoszewski.
Uważa, że kanclerz Angela Merkel nie zapłaci wysokiej ceny w nadchodzących wyborach za rezygnację Steinbach.
Według niego nie należy przypisywać nadmiernego znaczenia "jednej z 42 mln kobiet w Niemczech".
Bartoszewski podkreślił też, ze kanclerz Merkel dotrzymała słowa w każdym punkcie rozmów z Polską. Nie chciał jednak podać szczegółów.
ab, pap
Premier Donald Tusk i politycy PO podkreślali w środę, że ta decyzja to efekt dobrej pracy Władysława Bartoszewskiego.
Bartoszewski - pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego - powiedział w czwartek w TVN 24, że Steinbach jest konsekwentna w jednym: "w negatywnym ocenianiu Polski i Polaków, w odrzucaniu porozumienia z Polską, w krytykowaniu Polaków, przypisywaniu im już przed wojną jakichś diabolicznych zamiarów wobec Niemców w ogóle".
"Przeto ja uważam, że pani Steinbach (...) tak się dokładnie nadaje do pertraktacji z Polską, jak zdecydowany antysemita do pertraktacji z Jerozolimą" - podkreślił Bartoszewski.
Bartoszewski przypomniał, że Steinbach od lat wypowiadała się przeciw Polsce - w 1991 r. była przeciw uznaniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, a później sprzeciwiała się członkostwu Polski w NATO i UE.
"Nie mam jej za złe, że nie lubi Polaków, ale niech nie udaje, że jest budowniczką mostów. Nie jest. My nie mówimy negatywnie o Związku Wypędzonych, ja miałem przyjaciół w Związku Wypędzonych, ale oni nie opowiadali głupstw" - powiedział.
Zdaniem Bartoszewskiego Steinbach kłamie, że zwyciężył jej koncept przyszłego centrum poświęconego powojennym wysiedleniom Niemców. "Zwyciężyła koncepcja zabrania Związkowi Wypędzonych koncepcji centrum, utworzenia zamiast tego państwowego oddziału w państwowym muzeum i powołania 13-osobowego kuratorium, w którym trzy osoby miałyby być ze Związku Wypędzonych. Powinny być, ale czy powinna być osoba, która jest symbolem sporu?" - pytał.
Pytany, czy możliwe jest, by w radzie fundacji poświęconej wysiedleniom znalazł się przedstawiciel Polski, Bartoszewski powiedział, że "strona niemiecka musi swoim postępowaniem nas o wielu rzeczach przekonać". "Nam się do niczego nie śpieszy" - zaznaczył.
Pełnomocnik premiera mówił, że nie ma "poczucia zwycięstwa", ale "poczucie uczciwego wypełnienia zadania". Dodał, że przez ostatni rok pracował na to, żeby Steinbach nie znalazła się w radzie fundacji. "Prowadziłem dziesiątki rozmów, o których nie musiałem zdawać sprawozdania gazetom i przygotowywałem opinie pewnych kół" - podkreślił.
"Nieprzypadkowo powstała sytuacja, w której według gazet niemieckich pani kanclerz (Angela Merkel) znalazła się pod naciskami i partii socjaldemokratycznej, i Partii Zielonych (...), i zapowiedzią ich przeciwdziałania. A oni mają za sześć miesięcy wybory" - zauważył Bartoszewski.
Uważa, że kanclerz Angela Merkel nie zapłaci wysokiej ceny w nadchodzących wyborach za rezygnację Steinbach.
Według niego nie należy przypisywać nadmiernego znaczenia "jednej z 42 mln kobiet w Niemczech".
Bartoszewski podkreślił też, ze kanclerz Merkel dotrzymała słowa w każdym punkcie rozmów z Polską. Nie chciał jednak podać szczegółów.
ab, pap