Afera z senatorem Misiakiem spowodowała, że kolejni politycy prześcigają się w forsowaniu pomysłów zapobiegającym patologiom na styku biznesu i polityki. Idee są może słuszne, lecz wykonanie fatalne.
Nikt oczywiście nie wspomniał o tym, że najlepszym rozwiązaniem całego problemu jest wprowadzenie czystych, jasnych i przejrzystych reguł przetargowych, aby przetargi wygrywał ten, kto zaoferuje najniższą cenę. W zamian proponuje się albo wprowadzenie zawodu posła, albo przepisy antykorupcyjne, które mają wyeliminować z parlamentu przedsiębiorców. Oczywiście jedno i drugie jest kompletnym absurdem.
Prawo antykorupcyjne nie będzie potrzebne, jeśli wprowadzi się zasadę, że jedynym kryterium wyboru jest cena, a przetarg publiczny wygrywa ten, kto zaoferuje najniższą cenę. W przeciwnym wypadku dojdzie do paradoksów. Oto, aby pozbawić konkurenta możliwości wygrania przetargu, kupi się jedną akcję jego spółki i sprzeda taniej komuś z rodziny polityka. I spirala absurdów będzie się nakręcać.
Najgorszym skutkiem tych koncepcji jest perspektywa, że przedsiębiorca stanie się w parlamencie "persona non grata". A przecież polityka polska nikogo tak nie potrzebuje jak przedsiębiorców. To właśnie przedsiębiorcy, którzy znają problemy gospodarcze, absurdy prawne i wypaczenia biurokracji mogą najszybciej zmienić prawo, aby pozwolić na rozwój przedsiębiorczości. Jeśli biznesmenom parlament powie "wynocha" to w niedługiej perspektywie w ławach poselskich i senatorskich nie będzie nikogo, kto miałby pojęcie o gospodarce, biznesie i przedsiębiorczości. Grozi to powstawaniem setek kolejnych idiotycznych przepisów, które po równi pochyłej szybko doprowadzą gospodarkę do upadku. Takie mogą być skutki bzdurnych projektów ustaw.
Prawo antykorupcyjne nie będzie potrzebne, jeśli wprowadzi się zasadę, że jedynym kryterium wyboru jest cena, a przetarg publiczny wygrywa ten, kto zaoferuje najniższą cenę. W przeciwnym wypadku dojdzie do paradoksów. Oto, aby pozbawić konkurenta możliwości wygrania przetargu, kupi się jedną akcję jego spółki i sprzeda taniej komuś z rodziny polityka. I spirala absurdów będzie się nakręcać.
Najgorszym skutkiem tych koncepcji jest perspektywa, że przedsiębiorca stanie się w parlamencie "persona non grata". A przecież polityka polska nikogo tak nie potrzebuje jak przedsiębiorców. To właśnie przedsiębiorcy, którzy znają problemy gospodarcze, absurdy prawne i wypaczenia biurokracji mogą najszybciej zmienić prawo, aby pozwolić na rozwój przedsiębiorczości. Jeśli biznesmenom parlament powie "wynocha" to w niedługiej perspektywie w ławach poselskich i senatorskich nie będzie nikogo, kto miałby pojęcie o gospodarce, biznesie i przedsiębiorczości. Grozi to powstawaniem setek kolejnych idiotycznych przepisów, które po równi pochyłej szybko doprowadzą gospodarkę do upadku. Takie mogą być skutki bzdurnych projektów ustaw.