Kwiatkowska przyznała na posiedzeniu komisji, że w styczniu 2008 r. sporządziła notatkę, w której przedstawiła swoje wnioski - m.in., że zespół zajmował się tylko jednym źródłem przecieku (miał nim być Janusz Kaczmarek), podczas gdy mogło być ich kilka. "Stwierdziłam, że w materiale dowodowym występują luki i nieprecyzyjne przesłuchania świadków, czasami sprzeczne" - zeznała przed komisją Kwiatkowska.
Jej zdaniem, zespół powołany przez b. prok. krajowego Dariusza Barskiego powinien przedstawić plan śledztwa, który obejmowałby różne wersje śledztwa. Należało zbadać również inne wątki i podzielić zespół tak, aby je zbadał.
Jak podkreśliła, jej rolą jako wizytatora Prokuratury Apelacyjnej było wskazanie uchybień, tak żeby śledztwo było prowadzone w sposób obiektywny i "wyjaśniający wszystkie szczegóły sprawy".
Według Kwiatkowskiej, wersja, że źródłem przecieku jest Kaczmarek jest "prawdopodobna", ale zawiera wiele luk. Jak zaznaczyła, słabo zbadany był szczególnie wątek spotkania posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza z Andrzejem Lepperem w ministerstwie rolnictwa.
Już na multimedialnej konferencji prasowej po zatrzymaniu w 2007 r. Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla ówczesny wiceprokurator generalny Jerzy Engelking razem z Barskim prezentował scenariusz przecieku: Kaczmarek - Ryszard Krauze - Woszczerowicz - Lepper.
Kwiatkowska nie chciała mówić o innych scenariuszach przecieku, które powinny być - jej zdaniem - rozpatrzone. Zasłoniła się tajemnicą służbową. Zadeklarowała, że powie o nich na posiedzeniu niejawnym.
Przyznała, że prokuratura sprawdza m.in. wątek związany z deklaracją Andrzeja Leppera, że obawiał się w 2007 r. o życie.
Pytana o datę powołania zespołu prokuratorskiego zajmującego się sprawą przeciekową powiedziała, że "zetknęła się z przypadkami", iż prokuratorzy, którzy się w nim znaleźli, wykonywali czynności śledcze przed jego oficjalnym powołaniem. Jednak - jej zdaniem - mogło się tak stać, jeśli odpowiednią decyzję wydał prowadzący sprawę prokurator.
Jej zdaniem, wyjaśnianie sprawy przeciekowej nie jest obecnie "w martwym punkcie", jak podczas czwartkowego posiedzenia sugerowali zasiadający w niej posłowie PiS.
Arkadiusz Mularczyk (PiS) zapytał Kwiatkowską o jej rolę w wyjaśnianiu tzw. afery Rywina. Kwiatkowska prowadziła postępowanie przygotowawcze w tej sprawie. "Czy przeprowadzono wówczas wszystkie czynności procesowe?" - pytał Mularczyk.
Pytanie zostało uchylone jako niezgodne z zakresem prac komisji. Mularczyk i Jacek Kurski zareagowali na to opuszczeniem sali. "To skandal co się dzieje w tej komisji. To cyrk" - krzyczał Mularczyk. "Opuścimy tę komisję" - zadeklarował, wychodząc z posiedzenia.
Mularczyk zapowiedział po posiedzeniu, że będzie rekomendował prezesowi PiS, aby on i Kurski mogli nie uczestniczyć w pracach komisji. "Nie wiem, czy do niej wrócę. Prezes podejmie decyzję, czy będziemy uczestniczyć w tym cyrku" - zaznaczył.
Dodał, że jest już "prawie pewne", że Kurskiego w komisji zastąpi posłanka Marzena Wróbel.
ND, PAP