"To jest typowy gest polityczny. Jeżeli takie odznaczenie należy się panu prezesowi Kurtyce, to każdy Polak powinien je dostać" - powiedział Żelichowski.
Polityk zarzuca Instytutowi, że zajmuje się głównie ściganiem tych, którzy walczyli z komunizmem, a nie tych, "którzy rzeczywiście powinni być ścigani".
"To (wręczanie odznaczeń) jest trochę niesmaczne po takiej debacie, która się w tej chwili toczy na temat usprawnienia pracy Instytutu" - ocenił polityk.
Szef klubu ludowców uważa, że IPN "gra rolę" wyznaczoną mu przez PiS. "PiS ma odchylenia na punkcie podejrzeń, widzenia wszędzie wroga, szukania agentów, układów itd." - powiedział.
"Tego typu działania, a więc szukanie bez przerwy tych, którzy walczyli z komuną i atakowanie ich jest niesmaczne. Pan prezydent wpisał się w to, pokazał że ta linia mu odpowiada" - zaznaczył.
Innym powodem odznaczenia historyków IPN jest - zdaniem Żelichowskiego - chęć usprawiedliwienia ataków ze strony niektórych pracowników Instytutu na byłego prezydenta Lecha Wałęsę. "Wszyscy wiemy, że bracia Kaczyńscy mają na pieńku z byłym prezydentem" - dodał polityk.
Ostatnio kontrowersje wzbudziła książka "Lech Wałęsa. Idea i historia" Pawła Zyzaka związanego z IPN. W opartej na obronionej w czerwcu 2008 roku pracy magisterskiej napisano, że Wałęsa był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko, "sikał do kropielnicy" i "był nożownikiem z kompleksem Edypa".
Wcześniej burzę wywołała książka dwóch historyków IPN "SB a Lech Wałęsa". Jedna z jej tez mówi, że były prezydent był agentem SB.ab, pap