Palikot poinformował o tym na konferencji prasowej w Lublinie.
Sprawa dotyczy opublikowanego w "Gazecie Polskiej" zapisu rozmowy z Piątkiem z 2008 roku. Radny PO nie wiedział, że jest nagrywany. Z jego słów wynika, iż kampania wyborcza Palikota z 2005 r. była finansowana w nielegalny sposób, a prokuratura nie zajmuje się sprawą, bo Palikot miał w niej odpowiednie wpływy.
Według Palikota wypowiedź ta naraża go na utratę zaufania potrzebnego do pełnienia mandatu posła. W pozwie zażądał od Piątka zamieszczenia przeprosin w mediach. Jak dodał, decyzja o ewentualnym odszkodowaniu (Palikot zapowiadał wcześniej, że zażąda od Piątka miliona zł na rzecz hospicjum dla dzieci) będzie zależała od sądu.
Od "Gazety Polskiej" poseł zażąda zamieszczenia sprostowań - także w "Dzienniku Wschodnim" i "Rzeczpospolitej" - oraz wpłacenia 500 tys. zł na rzecz hospicjum dla dzieci. Palikot zaznaczył, że choć jest przeciwny karaniu m.in. dziennikarzy za wyrażane przez nich oceny, to jego zdaniem ta sprawa "musi być jednak wyjaśniona i zamknięta".
"W tym przypadku muszę zareagować, bo to są nie opinie i oceny, tylko insynuacje co do faktów. W tej sytuacji muszę się we własnym interesie bronić" - powiedział.
Do czasu nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z Piątkiem.
Finansowanie kampanii Palikota w 2005 roku było przedmiotem śledztwa prokuratury okręgowej w Radomiu. Sprawdzała ona m.in., czy poprzez podstawione osoby, na konto funduszu wyborczego PO nie były wpłacane pieniądze samego Palikota. Podejrzenia te nie potwierdziły się. Przesłuchano ponad 50 osób, które dokonały wpłat na kampanię.
Śledztwo zostało umorzone. Prokuratura w sprawozdaniu pełnomocnika finansowego komitetu wyborczego PO nie dopatrzyła się przestępstwa poświadczenia nieprawdy. Ustaliła natomiast, że jedna osoba wpłaciła, poprzez pośredników, kwotę przekraczającą ówczesny limit wpłat kampanię wyborczą, ale czyn ten stanowi wykroczenie i przedawnił się.
"Dziennik Wschodni" i "Rzeczpospolita" ustaliły, że chodzi o bliskiego współpracownika Palikota - Krzysztofa Łątkę - obecnie dyrektora departamentu sekretarza miasta, który poprzez "słupy" miał wpłacić na konto kampanii 84 tys. zł, czyli blisko czterokrotnie więcej niż ustalony wówczas limit.
Prokuratura Apelacyjna w Lublinie uznała, że umorzenie śledztwa było zasadne. Akta zostały przekazane do Prokuratury Krajowej.
ND, PAP