Pożar pojawił się w nocy z piątku na sobotę na poziomie 850 m w zakładzie "Sośnica - Makoszowy". Czterej poparzeni górnicy trafili do szpitala. Dwaj po zaopatrzeniu zostali zwolnieni do domu, dwaj poważniej poszkodowani przebywają w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Według lekarzy ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
"Niewątpliwie zapaleniu uległ metan, który zgromadził się w zrobach" - powiedział dyrektor Kolasa.
Po godzinie 2 w nocy podmuch gorącego powietrza zauważył metaniarz. Powiadomił sztygara oddziałowego. Ok. godz. 2.40 w chodniku znaleziono 4 poparzonych górników, prowadzących tam wcześniej prace konserwacyjne. Z zagrożonego rejonu wycofano 36 górników.
Na dole trwa cały czas akcja pożarowa, prowadzona przez ratowników. W sobotę po południu w rejonie pożaru dopuszczalne stężenie tlenku węgla było znacznie przekroczone, ratownicy pracują więc w maskach. Na miejscu jest m.in. zastęp pomiarowy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, zajmujący się wyłącznie dokonywaniem pomiarów.
Jak poinformował dyrektor Kolasa, zgromadzone w bazie ratowniczej materiały są właśnie transportowane na miejsce, gdzie będzie budowana jedna z tam przeciwwybuchowych. "Żeby odizolować ten rejon, potrzebne są dwie tamy. Ponieważ są tam jednak pewne dobre własności wyrobisk - jest coś w rodzaju syfonu, stworzonego przez załamanie się wyrobisk, będzie to wykorzystane do budowy tzw. korka wodnego - wyrobisko na pewnym odcinku zostanie zalane wodą" - wyjaśnił.
Jego zdaniem rejon pożaru powinien zostać zamknięty do poniedziałku. W ścianie, w której doszło do pożaru, zakończono właśnie wydobycie, była przeznaczona do likwidacji. Kopalnia nie poniesie więc strat z powodu ograniczenia wydobycia.
W kopalni "Sośnica - Makoszowy" pojawił się tzw. pożar endogeniczny. To naturalne zjawisko w górnictwie węgla kamiennego. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień, pożary są natomiast wykrywane najczęściej przez czujniki wykazujące zwiększoną temperaturę, zadymienie oraz podwyższone stężenia tlenku węgla i innych gazów.
Najczęstszą metodą zwalczania podziemnych pożarów jest właśnie odizolowanie od pozostałej części kopalni tamami przeciwwybuchowymi. Po otamowaniu pożar zwykle wygasa, jednak może to trwać nawet kilka miesięcy.
Kopalnie "Makoszowy" i "Sośnica" zostały połączone w 2005 r., tworząc jeden zakład "Sośnica - Makoszowy".
ND, PAP