W czwartek premier Donald Tusk poinformował, że wobec zapowiedzi manifestacji związkowców z "Solidarności" w dniu 4 czerwca postanowił przenieść część rocznicowych obchodów do Krakowa.
"Patrzę na to bardzo krytycznie i uważam, że Donald Tusk niepotrzebnie się ugiął. To błąd, za który jak sądzę, Tusk będzie musiał zapłacić. Jeśli nie od razu to po jakimś czasie" - mówił Miller w Łodzi na konferencji prasowej.
Przyznał, że stara się zrozumieć intencję premiera Tuska, iż ten nie chciał mieć w tym dniu zadymy w Gdańsku, ale - jak twierdzi - mając do wyboru, ryzyko wywołania zadymy przez awanturników, czy pokazanie, że odpowiednie służby mogą nad tym zapanować, on by wybrał to drugie.
"Trzeba było tu pójść na konfrontację i udowodnić, że struktury państwa są na tyle silne, iż poradzą sobie nawet z najbardziej skrajnymi awanturnikami" - powiedział.
Dodał, że cała ta awantura z obchodami, to farsa, która osłabia Polskę, jej wizerunek za granicą, jej prestiż i wkład w przekształcenia, które od 20 lat dokonują się w naszej części Europy.
Według Millera, te "awanturujące się grupy", które są "na wyraźnym wsparciu PiS" udają tylko związkowców. Jak przyznał, uważa on PiS za partię szkodzącą Polsce oraz za "taką współczesną odmianę narodowego socjalizmu".
"Mówię to ze świadomością, co te słowa znaczą. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że PiS dla odzyskania władzy poświęci w każdej chwili polskie interesy, a recydywa IV Rzeczpospolitej byłaby dla naszego kraju najgorsza z możliwych".
Miller przyjechał do Łodzi, aby promować swoją książkę "Tak to było", w której opisał kulisy wejścia Polski do Unii Europejskiej.
ND, PAP