Premier przekonywał w sobotę, że wygrana PO w wyborach do PE daje szanse na większy wpływ Polski na politykę europejską. "Jeżeli wygramy te wybory i zdobędziemy dużo mandatów, to możemy decydować o polityce w PE. Jeżeli wygra PO, to ja tu wam gwarantuje, że będziemy mieli przewodniczącego PE" - mówił Tusk.
W niedzielę z kolei szef rządu apelował, aby "parlamentarzyści lewicy, inaczej niż to niektórzy zapowiadali, wsparli w głosowaniu Włodzimierza Cimoszewicza".
"Innej pomocy Włodzimierz Cimoszewicz od panów Olejniczaka i Napieralskiego nie potrzebuje, tylko tej jednej - żeby posłowie SLD tam w parlamencie, w zgromadzeniu Rady Europy zechcieli poprzeć też Włodzimierza Cimoszewicza. Bo na razie wygląda na to, że załatwiłem poparcie wielu różnych frakcji z różnych państw, tylko jednych nie mogę przekonać - polskiej lewicy do Cimoszewicza i to jest problem" - mówił premier.
"Jeśli premier tak prowadzi politykę zagraniczną obawiamy się, że znowu będą dwie wielkie porażki. Nie tylko porażki Tuska i PO, ale całej Polski, które będą na arenie międzynarodowej długo komentowane" - komentował wypowiedź Tuska Napieralski na poniedziałkowej konferencji prasowej w Szczecinie.
Jak przypomniał, szef MSZ Radosław Sikorski nawet nie został zgłoszony jako kandydat na sekretarza generalnego NATO.
Zdaniem Napieralskiego, słowa premiera są "nieuczciwe" i "pokazują, że to cyniczna gra szefa rządu w czasie kampanii wyborczej, a nie rzeczywista walka o wpływy Polski na arenie międzynarodowej".
Szef SLD zwrócił uwagę również uwagę na słowa premiera, że inne partie poza PO należą do małych frakcji w PE. Jak przypomniał, Partia Europejskich Socjalistów - do której należy SLD - to druga co do wielkości frakcja w europarlamencie.
"W niedzielę premier Tusk apeluje z kolei do Grzegorza Napieralskiego i Wojciecha Olejniczaka, aby pomogli Włodzimierzowi Cimoszewiczowi by wygrał walkę o stanowisko sekretarza w Radzie Europy" - przypomniał szef Sojuszu. "Jest to nieuczciwa gra premiera" - ocenił.
Jak mówił Napieralski, SLD nie potrzebuje "świateł jupiterów i kamer, aby lobbować na rzecz Polski, na rzecz różnych osób, które mogłyby zajmować ważne stanowiska".
W ocenie polityka Sojuszu, w działaniach rządu w sprawie Cimoszewicza jest "wiele niekonsekwencji, które wskazują, że Cimoszewicz nie jest kandydatem dla Tuska najważniejszym".
"Gdyby Tusk faktycznie chciał pomocy SLD, nic nie stało na przeszkodzie, aby zaprosił szefa partii, szefa klubu na spotkanie i powiedział, że zależy mu na kandydaturze Cimoszewicza" - dodał Napieralski.
Przypomniał, że kiedy został szefem SLD wysłał do premiera pismo z prośbą o spotkanie.
"Zbliżało się posiedzenie naszej frakcji, mogliśmy wówczas omówić wiele ważnych spraw, niestety premier na takie pismo nie odpowiedział. A w niedzielę nawołuje nas, abyśmy wspierali kandydaturę Cimoszewicza" - mówił Napieralski.
W jego opinii, takie działanie Tuska ma usprawiedliwić niepowodzenia premiera, które chce "zrzucić na polską lewicę".
"To premierowi się nie uda. Nie uda mu się znaleźć winnych jeśli sam nie potrafi rozgrywać ważnych dla Polski spraw na arenie międzynarodowej" - powiedział Napieralski.
Jak dodał, we wtorek udaje się do Wielkiej Brytanii na rozmowy z politykami brytyjskiej Partii Pracy. "Co ja mam powiedzieć, jakie jest stanowisko polskiego rządu" - zastanawiał się szef SLD.
"Czas z tą polityką skończyć. Apeluję o rozwagę, nieprowadzenie kampanii wyborczej i poważne traktowanie wszystkich sił politycznych" - mówił Napieralski.
pap, keb