Był on świadkiem szefa CBA Mariusza Kamińskiego w procesie cywilnym, jaki wytoczył on Julii Piterze za jej słowa o "nielegalnych działaniach" Biura.
W toczącym się od lutego 2008 r. przed Sądem Okręgowym w Warszawie procesie Kamiński żąda od Pitery przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny. Kwestionuje jej wypowiedzi medialne, m.in. o jej podsłuchiwaniu; o opóźnianiu przez CBA z powodów politycznych zatrzymania podejrzanego o korupcję b. ministra sportu z PiS Tomasza Lipca; o niezgodnych z prawem działaniach CBA w "aferze gruntowej" i w sprawie Sawickiej, zatrzymanej krótko przed wyborami za przyjęcie łapówki od agenta CBA. Kamiński zaprzecza, by CBA działało niezgodnie z prawem.
Pitera, minister w kancelarii premiera, wnosi o oddalenie pozwu i podtrzymuje swe zarzuty o "nielegalne uwikłanie polityczne CBA" za rządów PiS. Uważa ona, że ma dowody na nielegalne działania, bo m.in. różne nieprawidłowości CBA są obecnie przedmiotem dziesięciu śledztw.
Engelking - który zeznawał na wniosek strony powodowej - powiedział, że w październiku 2007 r. Kamiński zwrócił się pisemnie do Ministerstwa Sprawiedliwości o zgodę, by mógł na konferencji prasowej ujawnić materiały operacyjne ze sprawy zatrzymanej wtedy Sawickiej. "Z materiałów tych zniesiono klauzulę tajności, a minister Zbigniew Ziobro podjął decyzję, że można je upublicznić" - oświadczył Engelking. Nie był w stanie sprecyzować, kto i kiedy zniósł te klauzule.
Świadek ujawnił, że uczestniczył w odtwarzaniu w gabinecie Ziobry płyty z nagraniem ukrytej kamery CBA, jak Sawicka odbiera pieniądze od "podstawionego" agenta Biura. Według niego, zawartość tej płyty DVD nie była już wtedy tajna. Podkreślił, że potem ten sam film pokazał Kamiński na konferencji prasowej, kilka dni przed wyborami parlamentarnymi. "Nikt nie wie, co się stało z tą płytą; mogła zostać w gabinecie ministra lub zagubić się po drodze do wydziału przestępczości zorganizowanej resortu" - dodał Engelking.
Zeznał, że sam telefonicznie powiadomił wiceszefa CBA Ernesta Bejdę o zgodzie Ziobry, a wydział przestępczości zorganizowanej miał potem wysłać formalne pismo z tą zgodą do CBA. Engelking dodał, że nie sporządzał żadnej notatki ze swego zawiadomienia Bejdy o zgodzie Ziobry. "I uważa pan, że wszystko było zgodne z prawem?" - spytał świadka pełnomocnik Pitery mec. Jerzy Naumann. "Można to przekazać ustnie i nie stanowi to naruszenia prawa" - odparł świadek. Dodał, że konferencja Kamińskiego miała wykazać, że CBA nie naruszyło prawa w sprawie Sawickiej, jak podawały niektóre media oraz politycy.
Drugim świadkiem Kamińskiego był w środę 34-letni Mariusz Bożek, szef zarządu operacji regionalnych CBA. Zeznał, że przygotowywał dla Kamińskiego pismo do Ziobry o zgodę na upublicznienie informacji ze śledztwa w sprawie Sawickiej. Do pisma dołączono płytę z jawnymi już nagraniami, które miały być upublicznione; świadek nie umiał powiedzieć, czy to była płyta CD czy też DVD. Sam zaniósł Ziobrze te materiały. O jego zgodzie dowiedział się zaś później, bo ani nie nadzorował, ani nie prowadził sprawy Sawickiej.
Proces odroczono do 2 lipca, kiedy ma się odbyć końcowe przesłuchanie stron (planowane wcześniej na środę). Mec. Naumann chce, by świadkiem był jeszcze Ziobro; jeśli mecenas dostarczy sądowi jego adres, będzie on wezwany na 2 lipca.
Na poprzedniej rozprawie w kwietniu prokurator krajowy w rządzie PiS Janusz Kaczmarek mówił, że CBA za rządów PiS stosowało podsłuchy w sposób nieuprawniony, np. osoby, które miały być podsłuchiwane, określano jako "NN" - mimo że znano numery ich telefonów - czym wprowadzano w błąd sąd wydający zgodę na podsłuchy.
W grudniu 2007 r. Pitera - odpowiadająca za walkę z korupcją - przekazała premierowi Donaldowi Tuskowi swój raport o CBA. Głosi on, że to sejmowa komisja śledcza musi odpowiedzieć, czy CBA oddziaływało na politykę. Według niego CBA zaczęło działalność bez "kluczowych aktów wykonawczych" i bez osób "znających pragmatykę służb specjalnych"; raport powtarzał też inne zarzuty wobec CBA. CBA replikowało, że raport powtarzał wielokrotnie formułowane przez Piterę pomówienia i zawiera "dywagacje luźno lub wcale niezwiązane z Biurem".
ND, PAP