TK uznał, że prezydent, jako najwyższy przedstawiciel RP może podjąć decyzję o swoim udziale w konkretnym posiedzeniu Rady Europejskiej, o ile uzna to za celowe. Rada Ministrów ustala natomiast stanowisko Polski, które na unijnym szczycie przedstawia premier.
"Tego oczekiwałem, a jedyne co jest nowe w tym orzeczeniu, to odwołanie się do rzadko przywoływanej preambuły konstytucji, która mówi o czterech kwestiach, na których powinno się opierać polskie prawo, a w tym przypadku chodzi o współdziałanie władz" - podkreślił Iwiński w rozmowie z dziennikarzami.
"Trybunał stwierdził wprost i wezwał głowę państwa i Prezesa Rady Ministrów do współdziałania, a więc de facto uznał, że obecny stan nie jest korzystny, że nie ma tego współdziałania" - dodał poseł Sojuszu.
Jak zaznaczył, politycy SLD "od dawna mówili, że spór między prezydentem a premierem nie był sporem kompetencyjnym, ani konstytucyjnym, a politycznym i personalnym". "I to w zasadzie zostało przyznane" - uważa Iwiński.
"Jeżeli tu ktoś wygrał, to konstytucja, bo Trybunał nic nowego nie sformułował" - ocenił polityk SLD.
ND, PAP