"Zachowania Korei Płn. niewątpliwie nas uczula na potrzebę rozwijania systemów obronnych antyrakietowych. W tym sensie to wzmacnia intelektualny i polityczny argument za obroną przeciwrakietową na różnych szczeblach - taktycznym, operacyjnym i strategicznym" - mówił szef MSZ w "Kropce nad i" TVN24.
Pytany, czy ostatnie wydarzenia na półwyspie koreańskim skłonią prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę do umieszczenia elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce powiedział, że "Stany Zjednoczone w tej chwili dokonują przeglądu swoich planów". "Cierpliwie czekamy na tę decyzję, ale myślę, że to jest wyzwanie wobec prezydenta Obamy, którego on się nie spodziewał i które da mu dużo do myślenia" - dodał.
Pytany, czy jego zdaniem elementy amerykańskiej tarczy mogłyby okazać się pomocne w obronie naszego kraju przed północnokoreańskimi rakietami, zaprzeczył. Jak zaznaczył rakiety koreańskie nie są zdolne, by razić Europę - nie mają bowiem wystarczającego zasięgu - a gdyby chciały atakować Stany Zjednoczone, to byłyby wystrzeliwane w kierunku Pacyfiku.
Zdaniem ministra SZ Polska ma powody, by szczególnie interesować się sytuacją na Półwyspie Koreańskim. Jak zaznaczył jesteśmy członkiem komisji nadzorczej państw neutralnych nad rozejmem pomiędzy dwoma państwami koreańskimi, a także jednym z niewielu krajów NATO-wskich, które mają ambasadę w Korei Płn.
Sikorski przypomniał też, że w Krakowie ogłoszono inicjatywę przeciwko Proliferacji Broni Masowego Rażenia (ang. skrót PSI).
Celem inicjatywy, której powołanie ogłosił 31 maja 2003 roku w Krakowie były prezydent USA George W. Bush, jest zapobieganie transportu drogą morską, lądową bądź powietrzną broni masowego rażenia oraz środków służących do jej produkcji i przenoszenia. PSI przewiduje m.in. zatrzymywanie statków podejrzanych o przewożenie takich materiałów.
Sikorski zwrócił uwagę, że oba kraje koreańskie są technicznie w stanie wojny. "Korea Północna oświadczyła, że nie czuje się związana rozejmem dlatego, że Korea Południowa, przystępując do krakowskiej inicjatywy, będzie uczestniczyła w przejmowaniu statków, które technikę nuklearną czy rakietową mogą sprzedawać innym krajom" - powiedział.
"Korea Płn. zapowiedziała wręcz, że przejęcie jej statku uzna za akt wypowiedzenia wojny. A jest w tej chwili mocarstwem nuklearnym, zdetonowała właśnie swój drugi ładunek. Mamy bardzo poważną sytuację to jest sytuacja trochę przypominająca rok 1914" - mówił Sikorski.
Jak zaznaczył Sikorski, "mamy rosnącą potęgę Chin, mamy Stany Zjednoczone ze swoimi sojusznikami Japonią, Koreą Południową i Tajwanem". "Wszystkie trzy kraje mogłyby uzyskać broń atomową nie robią tego dlatego, że polegają na sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi" - dodał.
Korea Płn. zakomunikowała w środę, że udział Korei Południowej w zainicjowanej przez USA w 2003 roku Inicjatywie przeciwko PSI to "deklaracja wojny". Jak podają seulskie źródła, powołując się na oświadczenie, nadane przez północnokoreańską agencję KCNA, Korea Północna zagroziła Korei Południowej "odpowiedzią militarną" w razie jakiejkolwiek próby zatrzymania czy inspekcji jej jednostek w ramach Inicjatywy PSI.
"Prezydent Obama w Pradze w dniu spotkania Stany Zjednoczone- Europa powiedział, że będzie dążył do denuklearyzacji globu. Tymczasem jego przywództwo i jego ochrona tych krajów zostały właśnie wystawione na próbę" - ocenił Sikorski.
"Korea Płn. odpala rakiety nad terytorium Japonii a w tej chwili udowodniła, że co prawda jeszcze nie ma głowic atomowych ale ma technologię nuklearną" - zaznaczył.
Jego zdaniem "jedno źle skalkulowane posunięcie któregoś z tych mocarstw i mamy naprawdę poważną sytuację, także dla Polski". Zdaniem ministra SZ konflikt w Azji miałby natychmiastowe przełożenia na koniunkturę gospodarczą na całym świecie, w tym w Polsce.
"(Korea Płn.) to jest stalinowski reżim, gdzie nadal istnieją obozy pracy, którego model rozwojowy się rozsypał i który próbuje od społeczności międzynarodowej wydobyć jakieś korzyści materialne szantażując nas bronią atomową" - uważa Sikorski.
ND, PAP