Piątkowy "Dziennik" napisał, że do Palikota z anonimowych spółek w rajach podatkowych płyną milionowe pożyczki, a poseł PO twierdzi, że nie wie, kto jest właścicielem firm będących źródłami gotówki. Gazeta pisze, że Palikot założył w 2007 r. w Luksemburgu spółkę, a ta zaraz zaczęła pożyczać mu pieniądze. Miała je - według "Dz" - od małej spółki, której adresem jest skrzynka pocztowa na Cyprze. Jej udziałowcy rezydują na Karaibach - a według byłej żony Palikota właśnie tam poseł ukrył część majątku. Karaibski ślad sprawdza właśnie prokuratura - podał "Dziennik".
"To są rzeczywiście dosyć poważne oskarżenia, tylko i wyłącznie prokuratura może sprawdzić, czy są one prawdziwe. Na razie to są doniesienia dziennikarskie, które wyglądają poważnie" - powiedział w radiu RMF FM Chlebowski.
Przyznał, że z artykułu wynika, iż Palikot może ukrywać pieniądze przed swoją byłą żoną. "Gdyby tak było, to z pewnością byłby koniec każdego polityka, bo ten mechanizm opisywany w dzisiejszej gazecie brzmi bardzo poważnie i rzeczywiście, gdyby to miało okazać się prawdą, to w każdym przypadku - nie tylko jeśli chodzi o Janusza - byłby to koniec w polityce" - oświadczył szef klubu PO.
Zastrzegł jednak, że nie ma dziś powodów, by zawieszać Palikota w prawach członka klubu PO lub wyrzucać go z partii. Zaznaczył, że trzeba poczekać na efekty postępowania prokuratorskiego.
Pytany, czy jeśli będą jakieś zarzuty, to Palikot zostanie usunięty z PO, powiedział, że jeśli wobec któregokolwiek parlamentarzysty Platformy pojawiają się zarzuty, to albo jest on zawieszony, albo sam rezygnuje z członkostwa w partii.
"Dotyczy to każdego, nie ma w tej sprawie żadnych wyjątków. Tutaj jesteśmy konsekwentni jeśli chodzi o wysokie standardy, do których jesteśmy przywiązania i których przestrzegamy" - powiedział Chlebowski.
ND, PAP