Podkreślił, że sprzedawał od kilku lat swoje firmy, akcje i udziały w różnych przedsiębiorstwach i sprzedając je oprócz uzyskanej ceny gwarantował sobie także możliwość udzielenia przez nabywców na jego rzecz pożyczek.
Jak dodał, firmy udzielające pożyczek wskazywali nabywcy jego firm, a pieniądze z pożyczek inwestował w dzieła sztuki i nieruchomości.
Palikot tłumaczył, że nie miał wpływu na to przez jakie przedsiębiorstwa były wykonywane transakcje dotyczące zakupu jego firm. Dodał, że to sprawa nabywcy czy współpracował z firmą z tzw. raju podatkowego.
Poseł powiedział, że artykuły w "Dzienniku" na jego temat zawierają nieprawdę i będzie dochodził tego na drodze sądowej.
Zapowiedział, że we wtorek lub środę złoży do prokuratury zawiadomienie o popełnienie przestępstwa przez dziennikarzy i Romana Giertycha oraz do Rady Adwokackiej w Warszawie o odebranie prawa wykonywania zawodu adwokata przez Giertycha.
Na pytanie dziennikarzy, co na to szefowie PO, czy wierzą mu czy nie, Palikot powiedział, że nie rozmawiał w piątek z szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim, ale uważa, że skoro nie ma dowodów jego winy, niegodziwym byłyby wyciąganie politycznych konsekwencji przez jego partię.
"Dziennik" napisał w piątek, że Palikot założył w 2007 r. w Luksemburgu spółkę, a ta zaraz zaczęła pożyczać mu pieniądze. Miała je - według "Dz" - od małej spółki, której adresem jest skrzynka pocztowa na Cyprze.
Jej udziałowcy rezydują na Karaibach - a według byłej żony Palikota właśnie tam poseł ukrył część majątku. Karaibski ślad sprawdza właśnie prokuratura - podał "Dziennik".
Palikot, zapowiadając zwrócenie się do prokuratury, podkreśla, że chce by ustaliła ona "zleceniodawców" publikacji. Sam wskazuje tutaj na Giertycha.
Według Palikota "duża część nieprawdziwych zarzutów znajdujących się w publikacji +Dziennika+ opiera się na materiałach będących przedmiotem prac prokuratury" w sprawie, w której Giertych jest pełnomocnikiem jego b. żony.
Jeden z autorów tekstu w "Dz" Michał Majewski zapewnił w rozmowie z PAP, że artykuł powstał na podstawie jawnych źródeł, a dokumentów do niego nie dostarczył Giertych. Również sam Giertych zapewnia, że nie przekazywał żadnych informacji "Dziennikowi" i informacje z piątkowego artykułu były dla niego nowe.pap, em