Lech Wałęsa nawoływał do aktywności politycznej i społecznej. "Trzeba nie spychać na ulice, nie pałować, trzeba do stołu zaprosić i powiedzieć: powiedz bracie, co masz do powiedzenia, a ja ci powiem, co ja mam do powiedzenia" - powiedział, odnosząc się do swoich ostatnich kontaktów z liderem eurosceptycznej partii Libertas. Jak powiedział, nikt nie zabroni mu "spotykania się z przeciwnikami". I zadeklarował, że zdecydowanie opowiada się za Traktatem Lizbońskim. Przypomniał również wszystkim swoją rewolucyjna naturę. "Kochani, otóż jak był faszyzm, jak był komunizm i inne podziały, trzeba było uważać, z kim się tańczy, z kim się robi zdjęcia. A jeśli wy chcecie budować jedność, to ja was bardzo przepraszam, to szczególnie z przeciwnikami trzeba rozmawiać (...) Ktoś to musi zacząć robić i ja to będę robił" - oświadczył były prezydent.
Na uroczystościach przemawiał także były premier Polski Tadeusz Mazowiecki, który podkreślił wagę wydarzeń sprzed dwudziestu lat. " 20 lat temu to, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe" - powiedział.
Mazowiecki podkreślił to, jak bolesne były często walki. "Zmiany w 1989 roku stały się możliwe dzięki trudnemu, bolesnemu dziedzictwu walki o wolność". Były premier przypomniał wcześniejsze wydarzenia, bez których nie doszłoby do przemiany. Wspomniał "wielki moment sierpnia 1980 roku, kiedy to "systemowi zadaliśmy wszyscy razem cios w najczulsze miejsce. Odebraliśmy mu legitymizację tego, że jest państwem klasy robotniczej" - mówił z mównicy.
Przypomniał również "wielkich nieobecnych" już działaczy, jak powiedział, "wielu walczących, których już nie ma", a którzy odegrali wielką rolę w dochodzeniu Polski do wolności m.in. Bronisława Geremka i Jacka Kuroniadk/pap