Jaruzelski w sądzie w rocznicę 4 czerwca

Jaruzelski w sądzie w rocznicę 4 czerwca

Dodano:   /  Zmieniono: 
Symbolicznego wymiaru nabrał udział Wojciecha Jaruzelskiego - w rocznicę 4 czerwca - na sali sądowej. Były prezydent oskarżony jest o zbrodnię komunistyczną i wprowadzenie stanu wojennego.

Jaruzelski podkreślił, że w "niczym nie pomniejszając wagi tej daty - trzeba sprawę widzieć szerzej. Trzeba wiązać nasze przemiany z procesem kończenia zimnej wojny i pierestrojką Michaiła Gorbaczowa w ZSRR" - podkreślił Jaruzelski.

Były szef MSW gen. Czesław Kiszczak, również oskarżony w procesie autorów stanu wojennego, podkreślał, że to on zaproponował "Solidarności" obrady Okrągłego Stołu, którym współprzewodniczył, a potem jego propozycją była oferta 165 miejsc w Sejmie dla kandydatów "S". "Te 20 lat było dla Polski bardzo dobrych. Dziś wszędzie można zatankować benzynę do samochodów, w sklepach pełno towarów, a każdy może gadać co chce i nikt go za to nie pociągnie do odpowiedzialności" - mówił Kiszczak.

W czwartek Kiszczak zakończył przed sądem składanie wyjaśnień. Swoją wypowiedź dokończył też inny oskarżony - były I sekretarz PZPR Stanisław Kania. Sądowi pozostało jeszcze przesłuchanie ostatniej z oskarżonych - b. członka Rady Państwa Eugenii Kempary.

Kiszczak - szef MSW w latach 80. - powtórzył, że stan wojenny wprowadzono wobec poważnego zagrożenia bezpieczeństwa kraju i groźby radzieckiej interwencji. Powołał się też na rozporządzenie prezydenta RP Ignacego Mościckiego z 1934 r., na mocy którego można było tymczasowo i bez sądu pozbawiać wolności niektóre osoby, grożące państwu. Porównał je do sytuacji, w której po ogłoszeniu stanu wojennego internowano prawie 13 tysięcy opozycjonistów.

"Część internowanych była osadzona w ośrodkach wypoczynkowych - bez ograniczeń co do ilości otrzymywanych paczek, czy opieki duszpasterskiej" - mówił Kiszczak, podkreślając rolę Kościoła w tej sprawie. Oświadczył ponadto, że osobiście doprowadził do zmniejszenia o 60 proc. listy osób proponowanych do internowania. I dodał: "Biorę pełną odpowiedzialność moralną, polityczną i prawną za wszystko, co robiło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pod moim kierownictwem" - oświadczył Kiszczak podkreślając, że nie naruszył prawa. Wniósł o wezwanie na świadków wszystkich swoich wiceministrów, szefów departamentów i biur oraz funkcjonariuszy komendy głównej i komendantów wojewódzkich MO.

"Nigdy nie ukrywałem, że byłem zwolennikiem pokojowego rozwiązywania konfliktów, ale - gdy rozmowy zawodziły - opowiadałem się za stanem wojennym. Tak było w tym wypadku, 13 grudnia 1981 r. to ja zameldowałem gen. Jaruzelskiemu, że nie ma szans na porozumienie z Solidarnością" - dodał.

Z kolei Kania - kończąc wielodniowe wyjaśnienia przed sądem - uznał, że w gronie świadków brakuje ludzi Solidarności, których zeznania - jego zdaniem - są nieodzowne do pełnej oceny stanu wojennego. Zwrócił się do sądu o rozważenie wezwania Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego, Bogdana Borusewicza, Zbigniewa Bujaka, Władysława Frasyniuka, Karola Modzelewskiego, Adama Michnika i Henryka Wujca.

W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec dziewięciu osób - członków władz PRL. Proces ruszył we wrześniu 2008 r. Obecnie - po wyłączeniu trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych - zostało w nim już tylko czworo podsądnych: b. szef PZPR, b. premier, b. szef WRON i b. szef MON 85-letni gen. Wojciech Jaruzelski (nie bywa ostatnio w sądzie; jest po operacji), b. szef PZPR 82-letni Stanisław Kania, Kiszczak i Kempara. Oskarżeni twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje pion śledczy IPN.

dk/pap