Jak wyjaśnił prokurator Niesiołowski, zawiadomienie stoczniowców prokuratura przesłała 5 czerwca do sądu w Gdańsku. "Przekazaliśmy sprawę do właściwej jednostki, którą jest w tym wypadku sąd grodzki działający przy Sądzie Rejonowym Gdańsk- Północ" - wyjaśnił Niesiołowski.
W środę na konferencji prasowej wiceprzewodniczący stoczniowej "Solidarności", Karol Guzikiewicz - który w imieniu KOS złożył zawiadomienie - powiedział, że "prokuratura umorzyła postępowanie". Według niego, "wymiar sprawiedliwości w tej sprawie zamiata pod dywan". Zapowiedział też, że "tą sprawą teraz zajmie się prokurator generalny". Ponadto ocenił, że "wymiar sprawiedliwości jest ściśle powiązany z politykami i nie ma niezależnych prokuratorów i sądów".
Prokurator wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami, że "podległa mu jednostka nie umorzyła postępowania, ale przekazała je do sądu". Wyjaśnił, że zawiadomienie złożone przez związkowców dotyczyło zniesławienia, a więc czynu ściganego z oskarżenia prywatnego w postępowaniu prywatno-skargowym.
"Prokuratura nie zajmuje się ściganiem tego typu czynów, właściwym do ich rozpoznania jest właśnie sąd, do którego przekazaliśmy sprawę" - wyjaśnił Niesiołowski.
W uzasadnieniu do zawiadomienia stoczniowcy napisali, że w czasie debaty kilka tygodni temu w Gdańsku z przedstawicielami związków zawodowych, Tusk powiedział, że stocznia Gdańska otrzymała 600-700 mln zł pomocy publicznej. Stoczniowcy twierdzą, że kwota pomocy publicznej odbiega od wartości wskazanej przez premiera; co - według nich - potwierdza w wystąpieniu pokontrolnym z dnia 4.12.2008 r. Najwyższa Izba Kontroli wskazując, że stocznia otrzymała pomoc o wartości 86,5 mln zł.
Pod koniec maja UOKiK poinformował, że od 1 maja 2004 do 31 lipca 2008 r. stocznia Gdańsk otrzymała ok. 700 mln zł pomocy publicznej. Urząd zapowiedział, że w połowie czerwca ma być gotowy raport NIK w tej sprawie.dk pap