Sejm przyjął w środę poprawkę Senatu do ustawy medialnej, która zakłada, że KRRiT, określając w projekcie budżetu kwotę dla mediów publicznych, nie jest związana żadnym limitem. Premier namawiał posłów PO do takiego głosowania. Przeciwko tej poprawce był klub Lewicy, w porozumieniu, z którym PO przygotowywała projekt ustawy medialnej. Po wtorkowym spotkaniu PO-SLD wydawało się, że kontrowersyjna poprawka upadnie. Lewica oskarżyła PO o złamanie porozumienia.
Według niego pierwotny, zmieniony senacką poprawką zapis w ustawie - w wyniku którego budżet mediów publicznych musiałby wynosić niemal 900 mln zł rocznie - był nie do zaakceptowania.
"W czasach kryzysu nie mogę powiedzieć, że telewizja publiczna ze swoimi często nieuzasadnionymi wydatkami, o których czytamy niemal każdego dnia: odprawy, gigantyczne honoraria, kontrakty producenckie czasami dwuznaczne, limuzyny dla niepracujących prezesów - to wszystko są fakty - otrzyma taką gwarancję finansową. Ja nie mogę pozwolić, żeby tego samego dnia polski rząd mówił, że nie ma pieniędzy na to, na tamto (...) a tutaj tej instytucji dajemy gwarancje ustawowe" - mówił premier.
Powtórzył, że tego typu gwarancji nie ma Najwyższa Izba Kontroli, sądy powszechne, Kancelaria Prezydenta, nie ma "zdrowie - w niektórych przynajmniej dziedzinach, które są bezpośrednio podległe ministrowi". "Dlaczego akurat tutaj mielibyśmy dać taki ekskluzywny, wielki podarek, w dodatku instytucji, o której wiemy, że jest zarządzana źle i często są tam środki marnowane?" - pytał. Szef rządu zaznaczył też, że nikomu nie dawał gwarancji, co do zapisu ws. limitu środków dla mediów publicznych.
"W tej sprawie miałem odrębne zdanie, uprzedzałem także moich współpracowników z klubu Platformy Obywatelskiej, że dla tego typu zapisu mojej akceptacji nie będzie i zdania nie zmieniłem. Zawsze w takich sytuacjach staram się interweniować, może nie zawsze skutecznie, tutaj skuteczny okazałem się dopiero w samym finale, tak bywa, ale ważne, że osiągnąłem swój efekt" - powiedział.
Premier przypomniał, że już wcześniej zwrócił się do senatorów, aby zmienili zapis o finansowaniu mediów publicznych. "W naszym klubie trwała na ten temat debata. Autorzy ustawy twardo bronili sposobu jej przeprowadzenia, a ja powiedziałem: >dobra, ale na to na pewno się nie zgodzę< i doszliśmy do momentu, kiedy nastąpiło rozstrzygnięcie" - powiedział Tusk. "Klub przyjął moją argumentację" - dodał.
Premier zaznaczył, że powinno się działać zgodnie z zasadą, że pieniądze dostają najbardziej potrzebujący, a nie ci, "którzy najgłośniej krzyczą". Zdaniem szefa rządu, jest coś dwuznacznego w tym, że wokół ogromnych pieniędzy dla mediów publicznych zapanowała "taka wielka wrzawa". "To nie jest dziś pierwsza potrzeba Polaków" - dodał.
Podkreślił też, że nie ma mowy o tym, "żeby mediom publicznym zakręcić kurek z pieniędzmi tylko, aby nie było gwarancji, że co najmniej 900 mln zł co roku będą dostawać". "Bo to jest niemoralne, dlatego byłem tutaj tak zdeterminowany" - dodał Tusk. Dopytywany, zaznaczył, że w całej sprawie nie kryje się żadna tajemnica, a koalicja jest niezagrożona.
dk pap