"Olechowski faktycznie od prawie dwóch lat się nie udzielał i nie płacił składek" - powiedział Graś.
Olechowski, obok Tuska i Macieja Płażyńskiego, był jednym z założycieli Platformy. Od dłuższego czasu nie uczestniczył w życiu politycznym. Ostatnio pojawiły się w mediach informacje, że może powrócić na scenę polityczną i związać się ze środowiskiem innego byłego polityka PO Pawła Piskorskiego, który od niedawna jest szefem Stronnictwa Demokratycznego.
Premier Donald Tusk ocenił, że Andrzej Olechowski odszedł z PO, ponieważ był rozczarowany niespełnieniem jego aspiracji, oczekiwań, których on - jako szef partii - nie był w stanie spełnić. Premier potwierdził, że otrzymał list, w którym Olechowski poinformował go o wystąpieniu z Platformy.
"To jest list, który potwierdza stan faktyczny trwający już wiele, wiele miesięcy. Odnoszę wrażenie, że list napisał człowiek trochę rozczarowany niespełnieniem jego własnych aspiracji, czy oczekiwań, których ja nie jestem w stanie spełnić" - powiedział dziennikarzom szef rządu.
Jak dodał, każdy ma prawo do wyboru własnej drogi życiowej. "Oczywiście niektóre sformułowania w tym liście wydają się delikatnie mówiąc, nieadekwatne do stanu faktycznego (...) nie ukrywam, że niektóre sformułowania można by potraktować nawet jako zabawne" - powiedział Tusk. Premier dodał też, że Olechowski prawdopodobnie upubliczni swój list.
Pytany, czy Olechowski zrezygnował z członkostwa w partii, bo nie otrzymał satysfakcjonującej go propozycji np. objęcia stanowiska komisarza UE, czy funkcji ambasadora, Tusk powiedział: "Odnoszę wrażenie po lekturze tego listu, że autor tego listu odchodzi z PO rozczarowany tym, że nie byliśmy w stanie spełnić jego oczekiwań, czy wyobrażeń, co do jego roli".
Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski pytany przez dziennikarzy o wystąpienie Olechowskiego z Platformy przyznał, że ta informacja go "zasmuciła".
"Jest takie polskie powiedzenie +baba z wozu, koniom lżej+. Myślę, że ono do tej sytuacji (odejścia Olechowskiego z partii) znakomicie pasuje. Poradziliśmy sobie dość długo, praktycznie bez Olechowskiego, który był w PO czysto formalnie, a raczej nam szkodził także myślę, że poradzimy sobie również kiedy wystapił formalnie" - powiedział w czwartek dziennikarzom Stefan Niesiołowski (PO).
Jego zdaniem, Olechowski ma "przedziwny talent - czego dotknął, to zmarnował". "Myślę, że jeśli wystartuje w wyborach prezydenckich - bo na to wygląda - to rezultat będzie podobny, jak w jego wszystkich, dotychczasowych startach" - ocenił Niesiołowski.
Zdaniem szefa Stronnictwa Demokratycznego Pawła Piskorskiego, który był jednym z polityków współtworzących Platformę, decyzja Olechowskiego o wystąpieniu z PO jest zapowiedzią jego aktywnego powrotu do życia politycznego.
"Mam nadzieję, że ten dzisiejszy gest - list do premiera Tuska i wystąpienie z Platformy - jest zapowiedzią tego, że on (Olechowski) będzie aktywny w polskim życiu publicznym i że po siedmiu latach nieobecności i milczeniu wróci do aktywnej polityki tym bardziej, że przypomina ona dzisiaj magiel, w którym J. Kaczyński i Donald Tusk okładają się na wzajem jak tylko mogą" - powiedział w czwartek PAP Piskorski.
Pytany, czy Olechowski zamierza przystąpić do SD odparł, że przyjąłby go z "otwartymi ramionami".
"Każda formuła współpracy, która spowoduje, że Andrzej Olechowski będzie aktywny w polskim życiu publicznym będzie dobra i musimy wspólnie przemyśleć, jakie będzie najlepsze rozwiązanie. O tym będziemy rozmawiali wciągu najbliższych dni" - mówił szef SD.
Z kolei zdaniem innego byłego lidera PO Macieja Płażyńskiego, Olechowski "faktycznie, politycznie w Platformie nie był od kilku lat". "Takie postacie nie powinny podtrzymywać fikcji. Albo ktoś jest w partii i wtedy bierze za nią współodpowiedzialność, albo nie jest" - podkreślił Płażyński w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie.
W jego ocenie, Olechowski "ma nowy pomysł polityczny, a trudno realizować nowy pomysł będąc jednocześnie członkiem innej partii". "To, w co chce się zaangażować, jak rozumiem, ma być w jakiejś mierze konkurencją dla PO, więc nie można być tu i tu" - dodał Płażyński.
Dopytywany o nowy pomysł polityczny Olechowskiego, Płażyński przewiduje, że "pewnie będzie to współpraca z Pawłem Piskorskim, też ważną twarzą PO sprzed lat.
"W PO część liberalno-lewicowego skrzydła chce tworzyć własny pomysł. Na ile z tego będzie silna konkurencja, trudno powiedzieć" - ocenił Płażyński. W jego opinii, Olechowski "chce pomóc Piskorskiemu, któremu brakuje nośnej twarzy w pomyśle politycznym".List Olechowskiego do Donalda Tuska
Pan Donald Tusk
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej
Rzeczypospolitej Polskiej
Warszawa
Szanowny Panie Przewodniczący!
Pragnę Pana poinformować, że postanowiłem zrezygnować z członkostwa w Platformie Obywatelskiej Rzeczypospolitej Polskiej.
Wierzę, że obaj jesteśmy w polityce nie dla trywialnego interesu osobistego lub grupowego, ale dlatego, że mamy do wykonania jakieś zadanie. Zadanie, które ja sobie postawiłem to modernizacja Polski i rozwój liberalnej demokracji. Obecny stan tego projektu budzi mój poważny niepokój. Mimo osobistych osiągnięć milionów Polaków pozostajemy daleko w tyle za nowoczesnym centrum. Polacy nadal są zakładnikami marnej edukacji, absurdalnych przepisów gospodarczych, zgrzebnej infrastruktury, nieudolnego, stronniczego i skorumpowanego państwa, żenującej kultury politycznej. Co najgorsze brak jest strategicznej wizji naszej przyszłości: jak chcemy dogonić świat? Jaki ma być polski kapitalizm? Ile ma być państwa? Jaką rolę chcemy odegrać w świecie? Politycy do tych pytań się nie odnoszą. Brak poważnych głosów w okresie głębokiego kryzysu gospodarczego i wyborów do Parlamentu Europejskiego jest tyle smutny, co kompromitujący. Polska nie jest solidnym, dobrze rozpędzonym pociągiem jadącym na sprawdzonych torach. Wszystko jeszcze może nas spotkać - dobrego i złego. Nie wystarczy Polską administrować, trzeba nią kierować: wytyczać szlaki, rozpoznawać przeszkody, skłaniać do podejmowania wyzwań.
Trzeba przywrócić poważny ton w polskiej debacie politycznej. Musimy pozbyć się dominującej dziś nieznośnej miałkości i atmosfery gry. Trzeba formułować poważne propozycje i przekonywać do nich obywateli. Czuję się w obowiązku aby podjąć to wyzwanie. Naturalnym miejscem dla tej aktywności powinna być dla mnie PO. Po głębokim namyśle doszedłem jednak do - bardzo dla mnie trudnego - wniosku, że w tej partii nie podołam swojemu wyzwaniu. Dlaczego? Z czterech powodów.
Po pierwsze, dlatego, że PO zatraciła swój programowy charakter. Współtworząc z Panem i panem Maciejem Płażyńskim PO zdeponowałem w niej swoją nadzieję na partię, która będzie konsekwentnym liderem modernizacji Polski i Polaków, poprowadzi nas do centrum nowoczesnego świata. Przypomnę, że za najwyższą wartość uznaliśmy wówczas „wolność człowieka – obywatela - jego godność, kreatywność i aspiracje". Mieliśmy „uwolnić energię Polaków", pomóc „oszlifować polskie diamenty”, sprawić, że „państwo nie będzie zajęte same sobą”! Dlatego z narastającym rozgoryczeniem obserwowałem metamorfozy programowe PO: niesławny sojusz z kolektywistami z PiS, poddanie się obsesji rozliczeń z PRL, „ukąszenie” ideą IV RP, awanturę o Niceę, akceptację dla obniżenia standardów demokratycznych, porzucenie planu reformy podatków, obojętność wobec degradacji służby cywilnej, itd. Te fascynacje i zwroty zepchnęły w kąt troskę o awans życiowy Polaków - ambitne programy edukacyjne, likwidację barier dla przedsiębiorczości, obniżkę podatków. Dewastacji dopełniło podporządkowanie wysiłku programowego grze politycznej, konkurencji z PiSem. Dziś, jak wielu Polaków nie umiem powiedzieć, jaką partią jest PO. Wiem tylko, że w danej sprawie nie jest PiSem.
Po drugie, dlatego, że straciła ona spójność. Współtworząc naszą platformę obiecywałem publicznie, iż zgromadzi się na niej „wspólnota zwarta, skupiona wokół łączących ją idei i celów programowych, a nie zgromadzenie od Sasa do lasa czy sprytne joint-venture zawiązane w celu zdobycia wpływów i władzy". Naszą partię mieli stanowić „ludzie wypróbowani, którzy po stokroć wykazali wierność głoszonym przez siebie zasadom, którzy w działaniu, a nie tylko w słowach udowodnili swoje kompetencje i odpowiedzialność". Nie tylko mną wstrząsnęło zaproszenie do grona kandydatów do Parlamentu Europejskiego pana Mariana Krzaklewskiego, który jest przecież symbolem sprzeciwu wobec otwarcia i modernizacji Polski. A to tylko jedna z wielu osób, których poglądy i dorobek polityczny wprowadziły do PO chaos, pozbawiły ją w moich oczach wiarygodności. Nadały jej też rys cynizmu, na który partia reformatorska pozwolić sobie nie może.
Po trzecie, dlatego, że PO stała się partią władzy. Budując ją zapewnialiśmy Polaków, że będzie się różnić od innych partii, które „są jak korporacje - rozgałęzione przedsiębiorstwa z udziałami we wszystkich dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. Zajmują się gruntowaniem wpływów i zarządzaniem układem interesów na wszystkich szczeblach władzy – od samorządu dzielnicy do senatu – i we wszystkich jednostkach finansowanych przez państwo – od kas chorych, przez teatry do komunalnych cmentarzy". Czy moglibyśmy dzisiaj inaczej opisać PO? Czy moglibyśmy powiedzieć, że jest „inna, lepsza. Nie zajmuje się swoimi interesami, ale tym co stanowi istotę partii - realizacją programu w parlamencie"? Czy moglibyśmy nie zgodzić się z panem Rafałem Dutkiewiczem, gdy twierdzi, że dla przedstawicieli PO „w samorządach decydentem nie są wyborcy, tylko aparat partyjny”? W zapomnienie poszły prawybory, współpraca z organizacjami i środowiskami społecznymi, „lekkie struktury na wzór amerykański”. PO dołączyła do niesławnego grona poprzedniczek upartyjniających państwo, gmatwających interes prywatny z publicznym i bezwstydnie rozbudowujących nomenklaturę.
W partii władzy, chaotycznej i wieloznacznej, partii, która zapomina o swoich celach i obietnicach nie ma miejsca dla mnie i mojego zadania. W takiej partii nie da się uzgodnić i zrealizować ambitnych planów modernizacyjnych, projektów o strategicznej głębi, przedsięwzięć naruszających interesy istotnych grup społecznych. Takiej partii – i to jest czwarty powód - nie uda mi się też zmienić. Oceny i propozycje obojętnie czy zgłaszane prywatnie czy publicznie nie zdają się na nic, gdy brak jest elementarnych form wewnętrznej debaty oraz demokratycznych procedur wyciągania z niej wniosków. A tak właśnie jest w PO. Krytyka i postulaty zmian interpretowane są jako przejawy osobistych ambicji, chęć podważenia autorytetu kierownictwa, zamiar zajęcia czyjegoś stanowiska. Myśl o zaangażowaniu się w taki proces jest dla mnie odstręczająca.
Takie są powody mojej decyzji. Z ciężkim sercem opuszczam partię, którą współtworzyłem. Nie opuszczam jednak środowiska, które Platformę powołało do życia. To także moje środowisko. Darzę je szacunkiem, życzliwością i przyjaźnią. Demokratów i liberałów, „ludzi umiarkowanych i nowoczesnych, samodzielnych i przedsiębiorczych, inteligencji, młodzieży; ludzi, którzy współczesny świat rozumieją, potrafią go wykorzystać i twórczo rozwinąć; ludzi, którzy doceniają znaczenie rozumnego przywiązania do tradycji i zasad". Nie tylko go nie opuszczam - odchodzę z partii by go nie zawieść. By na nowo podnieść nasze cele i marzenia. Wierzę, że robię to dla dobra Rzeczpospolitej.
Z poważaniem i sympatią,
Andrzej Olechowski
PS. Z oczywistych względów pozwolę sobie ten list podać do wiadomości opinii publicznej.
keb, pap/bcz/em