"Nie mogłem jako polski minister obrony wydawać jakiegokolwiek rozkazu lotnictwu ani przedstawicielom innego państwa, to wie i rozumie nawet zwykły żołnierz" - powiedział Jaruzelski, dodając, że nie miał możliwości dotarcia do notatki sierżanta dyżurnego z wojewódzkiej komendy milicji we Wrocławiu.
Zaznaczył, że "niezależnie od tego, ubolewa, że zginął człowiek". Przypomniał, że "to był czas antagonistycznego podziału Europy i świata z różnymi tego konsekwencjami". "Dziś po 35 latach nadawany jest temu sensacyjny wymiar" - powiedział. Zaznaczył, że "liczy, że prokuratura przeprowadzi stosowne śledztwo". Przypomniał też, że o przyśpieszenie tego śledztwa apelował już 16 kwietnia 2009 roku.
W czwartek IPN poinformował, że znaleziono dokument, potwierdzający, że decyzję zestrzelenia polskiego samolotu w 1975 roku nad Czechosłowacją wydał ówczesny szef MON gen. Wojciech Jaruzelski.
P.o. dyrektor Biura Edukacji Publicznej Łukasz Kamiński powiedział, że "jest to notatka służbowa oficera SB z Wrocławia, znaleziona w IPN we Wrocławiu". Przypomniał, że dotychczas IPN dysponował ustnym zeznaniem pilota myśliwca, który zestrzelił ten samolot.
W jego ocenie "stopień wiarygodności tej notatki jest duży". Zdaniem Kamińskiego, "nie ma podstaw, by podważać tę notatkę i zawarte w niej informacje".
W wydanym w kwietniu oświadczeniu gen. Jaruzelski napisał, że nie pamięta sprawy zestrzelenia polskiego samolotu nad Czechosłowację. Zaznaczył wówczas, że "ani pilot nie był osobą wojskową, ani samolot AN-2 nie należał do lotnictwa sił zbrojnych", podkreślając że "zależy mu na pilnym wyjaśnieniu sprawy".
W lutym 2008 r. PAP opisała śledztwo pionu śledczego IPN w Warszawie w sprawie zestrzelenia w 1975 r. nad Czechosłowacją polskiego samolotu, którym pilot chciał uciec na Zachód.
Do zestrzelenia doszło 16 lipca 1975 roku, na terytorium Czechosłowacji, tuż przy granicy z Austrią. Polski cywilny dwupłatowiec An-2, prowadzony przez pilota Dionizego Bielańskiego, który wyleciał z Opola, na terytorium Czechosłowacji śledziły dwa czechosłowackie migi-21 i dwa poddźwiękowe samoloty L-29. Nad gminą Kuty na czesko-słowackim pograniczu niedaleko granicy z Austrią, pilot Vlastimil Navratil otrzymał rozkaz otwarcia ognia. Polski samolot spadł, jego pilot zginął.
W roku 1975 ówczesne władze Czechosłowacji i Polski starały się wyciszyć sprawę zestrzelenia samolotu An-2 i śmierci Bielańskiego, nazywając to awarią.
Śledztwo IPN toczy się "w sprawie przekroczenia w lipcu 1975 r. uprawnień przez nieustalonego funkcjonariusza publicznego z Dowództwa Wojsk Obrony Powietrznej Kraju". IPN kwalifikuje ten czyn jako komunistyczną zbrodnię zabójstwa - za co grozi nawet dożywocie. Według IPN, przestępstwo polegało na wydaniu - wbrew obowiązującym w Polsce regulacjom prawnym, za pośrednictwem Centralnego Stanowiska Dowodzenia Obrony Powietrznej CSRS w Pradze - zgody na zestrzelenie przez czeski myśliwiec polskiego samolotu cywilnego. IPN analizuje też procedury prawne całej sytuacji.
W kwietniu 2008 roku dziennik "Mlada fronta Dnes" napisał, że "ówczesne organy władzy próbowały sprawę wyciszyć i przedstawić jako awarię. W dokumentacji używa się pojęć +katastrofa+, +upadek samolotu+, czy +wypadek+".
Według czeskiej gazety, pilot, który zestrzelił samolot, wiedział, że rozkaz został wydany wbrew prawu i kilkakrotnie upewniał się, czy jest ważny. "Byłem żołnierzem i wypełniałem rozkazy" - powiedział. Po lądowaniu najprawdopodobniej mu przekazano, że zgodę wydał ówczesny polski minister obrony gen. Wojciech Jaruzelski. Z dokumentacji z tamtego okresu wynika, że dowódcy czechosłowackiej obrony powietrznej konsultowali atak na polski samolot z kolegami w Warszawie, a ci ostatecznie zgodzili się na zestrzelenie - napisał czeski dziennik.
pap, keb