Odtworzenie prowadziła ekipa śledczych z gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej z udziałem Jacka K., podejrzanego w sprawie.
W lutym tego roku Jackowi K., przez wiele lat przyjacielowi i wspólnikowi Krzysztofa Olewnika, postawiono zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz współudziału w jego porwaniu i przetrzymywaniu. W maju warszawski Sąd Apelacyjny przedłużył tymczasowy areszt wobec Jacka K. na kolejne trzy miesiące - do sierpnia. Jacek K. nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
"Ta czynność zmierzała do zweryfikowania wiarygodności wyjaśnień Jacka K. Myślę, że przyczyni się ona do tego, że będziemy mogli dokonać pełniejszej oceny" - powiedział dziennikarzom prokurator Jarosław Paluch z gdańskiej PA, która prowadzi śledztwo w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Dodał, iż odtworzenie przebiegu zdarzeń na podstawie relacji Jacka K. przeprowadzono w kilku miejscach, w tym także w domu Krzysztofa Olewnika - nie uściślił jednak, o jakie inne miejsca chodziło.
Paluch powiedział tylko, że zarejestrowane w trakcie odtworzenia zdarzeń wyjaśnienia Jacka K. poddane zostaną analizie. Odmówił jednak podania szczegółów, dotyczących przebiegu odtworzenia, powołując się na tajemnicę śledztwa. "Czynność była długa, obszerne wyjaśnienia, więc myślę, że jest zdobyty kolejny materiał dowodowy. Nie mogę jednak mówić o dokładnym przebiegu czynności, bo jest to objęte tajemnicą" - wyjaśnił Paluch.
Według pełnomocnika rodziny Olewników mecenasa Bogdana Borkowskiego, przeprowadzone z udziałem Jacka K. odtworzenie zdarzeń związanych z porwaniem Krzysztofa Olewnika ma istotne znaczenie dla wyjaśnienia pojawiających się w śledztwie sprzeczności.
"Dobrze, że ta czynność jest przeprowadzana. Żałujemy tylko, że tak późno, bo sprzeczności w wyjaśnieniach Jacka K. ze zgromadzonym w sprawie materiałem dostrzegaliśmy już od bardzo dawna" - powiedział Borkowski. Dodał, że jedną ze sprzeczności jest to, iż Jacek K. utrzymuje, że po porwaniu zjawił się w pobliżu domu Krzysztofa Olewnika później, niż twierdzą inni świadkowie.
W opinii Włodzimierza Olewnika, ojca Krzysztofa, istotne jest wyjaśnienie zeznań Jacka K., w których podał on, że w nocy, gdy doszło do porwania spał, natomiast z bilingów telefonicznych wynika, iż w tym czasie dzwonił i odbierał połączenia na swój telefon komórkowy w kilku różnych miejscach. "Jest dużo rozbieżności. Wierzę, że ta rekonstrukcja zdarzeń ustali, czy Jacek K. mówił prawdę, czy nie" - powiedział Włodzimierz Olewnik.
Włodzimierz Olewnik nie brał udziału w odtworzeniu zdarzeń związanych z porwaniem syna, chociaż przyjechał do jego domu w czasie, gdy pracowała tam ekipa prokuratorów i obecny był Jacek K. "Nie chciałem być przy tym. To za duże przeżycie" - powiedział dziennikarzom.
Ekipa prokuratorska z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku pojawiła się wraz z Jackiem K. najpierw w domu jego matki, gdzie - jak wyjaśniał wcześniej - spędził noc z 26 na 27 października 2001 r., podczas której doszło do uprowadzenia Krzysztofa Olewnika. Potem czynności kontynuowano w drodze do domu Krzysztofa Olewnika i w samym domu. Dwukrotnie ekipa wyjeżdżała z posesji i wracała na miejsce. Wszystko odbywało się pod eskortą policjantów w kominiarkach i z karabinami. Jacek K., ubrany w czerwoną kurtkę i spodnie aresztanta, był skuty.
Jacek K. był na przyjęciu w domu Krzysztofa Olewnika w noc przed uprowadzeniem. Zjawił się też pierwszy na miejscu po porwaniu, o czym powiadomił telefonicznie ojca Krzysztofa, Włodzimierza Olewnika.
W listopadzie 2007 r. Włodzimierz Olewnik, zeznając przed płockim Sądem Okręgowym podczas procesu w sprawie porwania i zabójstwa jego syna, relacjonował m.in., iż o tym, że "coś stało się" z Krzysztofem, dowiedział się rano po uprowadzeniu - właśnie od Jacka K. Opowiadał, iż nie mógł dodzwonić się do syna i postanowił zadzwonić do jego wspólnika. Ten przekazał mu informację, że także nie może skontaktować się z Krzysztofem. Zaproponował, że pojedzie do jego domu. Gdy z progu zobaczył krew, zadzwonił do Włodzimierza Olewnika, który natychmiast zjawił się na miejscu.
Jak zeznał na procesie Włodzimierz Olewnik, gdy dotarł do domu syna okazało się, iż razem z Krzysztofem Olewnikiem zniknął również samochód BMW, należący do Jacka K. Przyznał, że obaj wspólnicy często wymieniali się samochodami i przed porwaniem Krzysztof Olewnik korzystał z auta pożyczonego od Jacka K. Zeznając przed sądem Włodzimierz Olewnik zastanawiał się, w jaki sposób sprawcy porwania uruchomili samochód, gdyż posiadał on oryginalny, skomplikowany system zabezpieczeń. Krytycznie odniósł się wtedy do sugestii, iż sprawcy mogli sami uruchomić auto, polegając na wskazówkach Krzysztofa.
Po porwaniu Krzysztofa Olewnika sprawcy, żądając okupu, kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. porywaczom przekazano 300 tys. euro okupu, jednak porwany nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy Krzysztof Olewnik został zamordowany. Jego ciało zakopano w lesie w miejscowości Różan (Mazowieckie).
Proces w tej sprawie, której akta liczą 112 tomów, toczył się od października 2007 do marca 2008 r., gdy zapadł wyrok. Sąd Okręgowy w Płocku skazał wtedy dwóch zabójców Olewnika - Sławomira Kościuka i Roberta Pazika - na kary dożywotniego więzienia. Na ławie oskarżonych znalazło się w sumie 11 osób, ośmioro skazano na kary od roku więzienia w zawieszeniu do 15 lat pozbawienia wolności; jednego z oskarżonych sąd uniewinnił.
Trzech sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W celi olsztyńskiego aresztu w czerwcu 2007 r. powiesił się Wojciech Franiewski, któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni. Na początku kwietnia 2008 r., już po ogłoszeniu wyroku, w podobny sposób w płockim Zakładzie Karnym popełnił samobójstwo Kościuk. W styczniu 2009 r. w celi tego samego więzienia znaleziono powieszonego Pazika.
Okoliczności śmierci Kościuka i Pazika w dwóch odrębnych śledztwach bada ostrołęcka Prokuratura Okręgowa. Nieprawidłowości związane ze śledztwem dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika wyjaśnia sejmowa komisja śledcza, o której powołanie zabiegała rodzina Olewników.
ND, PAP/bcz