- To najbardziej bezwstydny wybór, jaki można było sobie wyobrazić. PiS i SLD zaczynają rządzić mediami publicznymi – takimi słowami posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska podsumowała w TVN24 skład rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia wybranych wczoraj przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji. Jej zdaniem telewizji publicznej grozi teraz całkowite upartyjnienie i opanowanie przez ludzi Jarosława Kaczyńskiego oraz Roberta Kwiatkowskiego.
Wśród szesnastu członków wybranych wczoraj przez KRRiT do rad nadzorczych radia i telewizji dominują ludzie związani z prezesem Prawa i Sprawiedliwości, a także rekomendowanym przez SLD byłym prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. Zgłoszone przez prezesa KRRiT Witolda Kołodziejskiego kandydatury zostały przez Radę przyjęte jednogłośnie. – Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że przewodniczący przestraszy się opinii publicznej. Ale nie przestraszył się – nie kryje rozczarowania Śledzińska Katarasińska, która należała do głównych twórców zawetowanej przez prezydenta ustawy medialnej. Posłanka nie ma wątpliwości, że teraz o odpolitycznieniu mediów publicznych nie może być mowy, ponieważ zostaną one przejęte przez koalicję PiS – SLD. – Całkowite upartyjnienie mediów to dla mnie koszt nie do odrobienia – ubolewa Śledzińska-Katarasińska.
Partyjny skok na media
Dlaczego w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji doszło do egzotycznego sojuszu PiS z rekomendowanym przez Samoobronę, a obecnie łączonym z SLD Tomaszem Borysiukiem, co umożliwiło wybór rad nadzorczych w takim kształcie? Śledzińska-Katarasińska nie ma wątpliwości, że chodziło o „utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę" i dokonanie partyjnego skoku na media. – PiS uważa, że nieważne z kim, byleby się rządziło, a SLD znalazło drogę na skróty do obsadzenia stanowisk swoimi ludźmi – wyjaśnia posłanka. Zaznacza, że gdyby w życie weszła ustawa medialna proponowana przez jej partię SLD nie mogłoby liczyć na tak upartyjnione nominacje: - Chcieliśmy przerwać system dogadywania się oparty na zasadzie „my damy swoich, wy swoich".
Sprawność negocjacyjną PiS-u, któremu udało się porozumieć z Lewicą podziwiał w rozmowie z TOK FM marszałek Senatu Bogdan Borusewicz: - Z politycznego punktu widzenia to majstersztyk. Możliwości koalicyjne PiS-u są większe niż przypuszczaliśmy. Borusewicz, podobnie jak jego Śledzińska-Katarasińska nie ma jednak wątpliwości, że teraz media czeka desant politycznych "fachowców": - Dalszy ciąg jest oczywisty - podział w skali kraju miejsc we władzach rozgłośni regionalnych Polskiego Radia i oddziałów regionalnych TVP.
Dowodem na to, że PO nie chce w mediach publicznych partyjnych nominatów jest, zdaniem posłanki, zachowanie ministra skarbu Aleksandra Grada. Minister Grad, który musi wyznaczyć po jednym członku w radach nadzorczych Polskiego Radia i TVP, do dziś czeka na kandydatów, jakich zgłoszą mu organizacje twórców. – Ta prośba pokazuje, że naprawdę chcemy telewizję i radio upublicznić – podkreśla posłanka.
Również Bronisław Komorowski w rozmowie z radiem TOK FM zwrócił uwagę, że skład rad nadzorczych jest dowodem na to, że "dla PO media publiczne nie są obiektem pożądania". Przekornie stwierdził, że sytuacja w której w radach nadzorczych nie ma przedstawicieli koalicji rządowej może wyjść mediom na zdrowie. Polityk przyznał jednak, że to co się stało w mediach publicznych jest dowodem na to, że "PO popełniło błędy".
Partyjny skok na media
Dlaczego w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji doszło do egzotycznego sojuszu PiS z rekomendowanym przez Samoobronę, a obecnie łączonym z SLD Tomaszem Borysiukiem, co umożliwiło wybór rad nadzorczych w takim kształcie? Śledzińska-Katarasińska nie ma wątpliwości, że chodziło o „utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę" i dokonanie partyjnego skoku na media. – PiS uważa, że nieważne z kim, byleby się rządziło, a SLD znalazło drogę na skróty do obsadzenia stanowisk swoimi ludźmi – wyjaśnia posłanka. Zaznacza, że gdyby w życie weszła ustawa medialna proponowana przez jej partię SLD nie mogłoby liczyć na tak upartyjnione nominacje: - Chcieliśmy przerwać system dogadywania się oparty na zasadzie „my damy swoich, wy swoich".
Sprawność negocjacyjną PiS-u, któremu udało się porozumieć z Lewicą podziwiał w rozmowie z TOK FM marszałek Senatu Bogdan Borusewicz: - Z politycznego punktu widzenia to majstersztyk. Możliwości koalicyjne PiS-u są większe niż przypuszczaliśmy. Borusewicz, podobnie jak jego Śledzińska-Katarasińska nie ma jednak wątpliwości, że teraz media czeka desant politycznych "fachowców": - Dalszy ciąg jest oczywisty - podział w skali kraju miejsc we władzach rozgłośni regionalnych Polskiego Radia i oddziałów regionalnych TVP.
„PO chce mediów prawdziwie publicznych"
Dowodem na to, że PO nie chce w mediach publicznych partyjnych nominatów jest, zdaniem posłanki, zachowanie ministra skarbu Aleksandra Grada. Minister Grad, który musi wyznaczyć po jednym członku w radach nadzorczych Polskiego Radia i TVP, do dziś czeka na kandydatów, jakich zgłoszą mu organizacje twórców. – Ta prośba pokazuje, że naprawdę chcemy telewizję i radio upublicznić – podkreśla posłanka.
Również Bronisław Komorowski w rozmowie z radiem TOK FM zwrócił uwagę, że skład rad nadzorczych jest dowodem na to, że "dla PO media publiczne nie są obiektem pożądania". Przekornie stwierdził, że sytuacja w której w radach nadzorczych nie ma przedstawicieli koalicji rządowej może wyjść mediom na zdrowie. Polityk przyznał jednak, że to co się stało w mediach publicznych jest dowodem na to, że "PO popełniło błędy".
TVN24, TOK FM, arb