Jakiekolwiek formy koalicji SLD z PiS są niedopuszczalne. Są granice, których się nie przekracza – w taki sposób poseł SLD Ryszard Kalisz skomentował w radiu TOK FM sugestie, że Prawo i Sprawiedliwość porozumiało się z SLD w sprawie wyboru członków rad nadzorczych Polskiego Radia i TVP. Jego zdaniem o medialnej koalicji między tymi partiami nie ma mowy.
Ryszard Kalisz stwierdził, że ani zarząd SLD, ani władze klubu parlamentarnego Lewicy nie zdecydowały o zawarciu żadnego układu z PiS-em. Na sugestie, że może to być samodzielna inicjatywa lidera partii Grzegorza Napieralskiego, Kalisz odparł, że zgodnie ze statutem partii sprawy takich koalicji pozostają w wyłącznej gestii kolegialnych władz partii. Zdaniem posła SLD jakikolwiek układ jego partii z PiS jest niemożliwy.
„Borysiuk? Dawno go nie widziałem"
Dlaczego więc w składzie rad nadzorczych znaleźli się wyłącznie ludzie kojarzeni z PiS oraz SLD? Według Ryszarda Kalisza to efekt porozumienia zawartego przez przewodniczącego KRRiTv Witolda Kołodziejskiego z członkiem rady Tomaszem Borysiukiem. Borysiuk rekomendowany do KRRiTv przez Samoobronę obecnie łączony jest z SLD. To jego głos zdecydował o tym, że wybór członków rad nadzorczych stał się możliwy. Kalisz uważa jednak, że jakiekolwiek próby łączenia tej osoby z SLD są nieuprawnione. – Borysiuk pracował w TVP przed kilkoma laty za prezesury Roberta Kwiatkowskiego i od tamtego czasu go nie widziałem – ucina temat poseł i z przekąsem komentuje, że Kołodziejski i Borysiuk odpartyjnili oraz „sprywatyzowali" media publiczne. – O ile wiem, żaden z członków rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia nie jest działaczem SLD – zapewnia. Jak to możliwe, że o kształcie mediów publicznych decyduje dziś w pojedynkę Tomasz Borysiuk? Zdaniem Kalisza jest to efekt „irracjonalnych błędów PiS".
Wiarołomstwo premiera
Poseł SLD nie chce jednoznacznie określać, jak jego partia zachowa się wobec prezydenckiego weta do przygotowanej przez PO ustawy medialnej. – Decyzję podejmiemy w momencie, gdy marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ustali termin głosowania w tej sprawie – wyjaśnia krótko. Jego zdaniem SLD zostało postawione w trudnej sytuacji przez „wiarołomstwo premiera", który zmienił decyzję dotyczącą zapisania w ustawie minimalnej kwoty przeznaczanej na media publiczne. – Jeśli w ustawie takiego przepisu zabraknie, to mediom będzie można przekazać symboliczną złotówkę, a wtedy mediów publicznych nie będzie – wyjaśnia Kalisz.
Brakuje dobrej woli
To, że dotychczas nie udało się uchwalić nowej ustawy medialnej jest, zdaniem Kalisza, rezultatem braku dobrej woli. – W Sejmie PO z PSL ma większość, a razem z Lewicą mógłby mieć większość pozwalającą na odrzucenie weta – zaznacza Kalisz i wylicza, jakie warunki musiałaby spełniać ustawa, by poparła ją Lewica: - KRRiTv powinna składać się z osób wskazanych przez określone instytucje kultury, ustawa musiałaby gwarantować kwotę minimalną dla mediów publicznych, która wpływa do nich niezależnie od woli większości parlamentarnej, a struktura TVP i Polskiego Radia powinna w całości podlegać działaniom kontrolnym przewidywanym przez kodeks spółek handlowych.
„Borysiuk? Dawno go nie widziałem"
Dlaczego więc w składzie rad nadzorczych znaleźli się wyłącznie ludzie kojarzeni z PiS oraz SLD? Według Ryszarda Kalisza to efekt porozumienia zawartego przez przewodniczącego KRRiTv Witolda Kołodziejskiego z członkiem rady Tomaszem Borysiukiem. Borysiuk rekomendowany do KRRiTv przez Samoobronę obecnie łączony jest z SLD. To jego głos zdecydował o tym, że wybór członków rad nadzorczych stał się możliwy. Kalisz uważa jednak, że jakiekolwiek próby łączenia tej osoby z SLD są nieuprawnione. – Borysiuk pracował w TVP przed kilkoma laty za prezesury Roberta Kwiatkowskiego i od tamtego czasu go nie widziałem – ucina temat poseł i z przekąsem komentuje, że Kołodziejski i Borysiuk odpartyjnili oraz „sprywatyzowali" media publiczne. – O ile wiem, żaden z członków rad nadzorczych TVP i Polskiego Radia nie jest działaczem SLD – zapewnia. Jak to możliwe, że o kształcie mediów publicznych decyduje dziś w pojedynkę Tomasz Borysiuk? Zdaniem Kalisza jest to efekt „irracjonalnych błędów PiS".
Wiarołomstwo premiera
Poseł SLD nie chce jednoznacznie określać, jak jego partia zachowa się wobec prezydenckiego weta do przygotowanej przez PO ustawy medialnej. – Decyzję podejmiemy w momencie, gdy marszałek Sejmu Bronisław Komorowski ustali termin głosowania w tej sprawie – wyjaśnia krótko. Jego zdaniem SLD zostało postawione w trudnej sytuacji przez „wiarołomstwo premiera", który zmienił decyzję dotyczącą zapisania w ustawie minimalnej kwoty przeznaczanej na media publiczne. – Jeśli w ustawie takiego przepisu zabraknie, to mediom będzie można przekazać symboliczną złotówkę, a wtedy mediów publicznych nie będzie – wyjaśnia Kalisz.
Brakuje dobrej woli
To, że dotychczas nie udało się uchwalić nowej ustawy medialnej jest, zdaniem Kalisza, rezultatem braku dobrej woli. – W Sejmie PO z PSL ma większość, a razem z Lewicą mógłby mieć większość pozwalającą na odrzucenie weta – zaznacza Kalisz i wylicza, jakie warunki musiałaby spełniać ustawa, by poparła ją Lewica: - KRRiTv powinna składać się z osób wskazanych przez określone instytucje kultury, ustawa musiałaby gwarantować kwotę minimalną dla mediów publicznych, która wpływa do nich niezależnie od woli większości parlamentarnej, a struktura TVP i Polskiego Radia powinna w całości podlegać działaniom kontrolnym przewidywanym przez kodeks spółek handlowych.
TOK FM, arb