Siemoniak podkreślił, że decyzja o odmowie została podjęta "w zgodzie z polskim prawem i prawem UE", a polskie władze nie oceniają poglądów uczestników rajdu. Organizator rajdu Paweł Sawczuk, prezydent Fundacji Dobroczynnej "Eko-Miłosierdzie", na razie nie komentuje całej sprawy.
Rozdzieleni i przetrzymywani
Organizatorzy rajdu alarmują, że nikt z nimi nie rozmawiał, o decyzji polskiego MSWiAi nic nie słyszeli i nie wiedzą dlaczego nie są wpuszczani do Polski. - Znajdujemy się na granicy, ale nikt nas nie poinformował, że nie mamy prawa wjazdu do Polski - powiedział o godz. 15.15 czasu polskiego w rozmowie telefonicznej z PAP, Pawło Sawczuk, organizator rajdu.
Sytuacja na granicy, jaką opisał w rozmowie telefonicznej z PAP, wygląda zatrważająco. Jak tłumaczył, sa obecnie znajduje się w pomieszczeniu Straży Granicznej, dokąd skierowano go, gdy pojawił się na polskiej granicy. - Ja i moi koledzy zostali rozdzieleni. Siedzimy w osobnych pokojach, nie mamy ze sobą kontaktu - poinformował.
Tłumaczył również, że osoby, które przekraczają granicę, zazwyczaj okazują dokumenty funkcjonariuszom granicznym i, jeśli nie są podejrzewane o naruszenie prawa, nie są wzywane do żadnych pomieszczeń.
Organizator rajdu Bandery, który usłyszał o wydanym przez MSWiA zakazie wjazdu do Polski od korespondenta PAP, zastanawia się, co może oznaczać ta decyzja dla uczestników rajdu. - Będziemy deportowani? Otrzymamy zakaz wjazdu do Unii Europejskiej? - dopytywał.
Schetyna uspokajał Ukraińców
Sprawa "rajdu Bandery" była wczoraj temat spotkania wicepremiera Grzegorza Schetyny z ministrem spraw wewnętrznych Ukrainy Jurijem Łucenką. Podczas rozmowy Schetyna poinformował Łucenkę o możliwej odmowie zgody na wjazd dla uczestników rajdu im. Stepana Bandery. Jednocześnie Schetyna zapewnił ukraińskiego kolegę, że u decyzja o odmowie wjazdu leży w interesie "dobrych stosunków polsko-ukraińskich" i "uczciwej pamięci o historii". Wicepremier przekonywał również, że w przyszłości obywatele Ukrainy będą zawsze mile widzianymi gośćmi na terenie Polski. Przypomniał również, że w ostatnim czasie oba strony podpisały umowę o małym ruchu granicznym.
Kontrowersyjny rajd
Na przejściu granicznym w Medyce, kilkanaście osób od kilku godzin protestuje przeciwko kolarzom. Demonstranci mają transparenty z napisami "Stop faszyzmowi Bandery" i hasłami przypominającymi o zbrodniach UPA.
Planowana trasa rajdu biegnie w Polsce przez Przemyśl, Sanok, Kraków i Oświęcim. 12 sierpnia rajd zamierzał dotrzeć na Słowację. Finisz zaplanowano na 24 sierpnia w Monachium, przy grobie Bandery. Wtedy świętowany jest Dzień Niepodległości Ukrainy
Sawczuk podkreślił, że zdaje sobie sprawę z kontrowersji, jakie wywołuje w Polsce organizowana przez niego impreza, jednak ma nadzieję, że obędzie się ona bez incydentów. - Oczekujemy, że Polska jako państwo cywilizowane zapewni bezpieczeństwo dzieciom, które uczestniczą w tym rajdzie - powiedział.
Zbrodniarz wojenny
Rajd wywołuje protesty polskich organizacji kombatanckich i kresowych. Uważają one, że jego uczestnicy propagują faszyzm, w związku z czym nie powinni zostać wpuszczeni na terytorium Polski. Samego Banderę obarczają winą za ludobójstwo Polaków na dawnych Kresach Wschodnich i współpracę z Niemcami hitlerowskimi podczas II wojny światowej.
- O jakiej współpracy można tu mówić, skoro Bandera siedział w obozie koncentracyjnym (w Sachsenhausen - red.), a jego dwóch braci Niemcy zakatowali w Oświęcimiu? Podczas wojny dochodziło do zbrodni, ale wyliczanie wzajemnych krzywd to droga donikąd - powiedział Sawczuk. I dodaje: "Dla nas Bandera jest człowiekiem, który poświęcił życie w walce o niepodległą Ukrainę. Nie chciał, by była ona pod panowaniem Rosji, Austrii czy Polski. Chciał, by była wolna". Podkreślił również, że grupa ukraińskiej młodzieży nie ma zamiaru afiszować się w Polsce z żadnymi symbolami, które uraziłyby mieszkańców tego kraju. Będziemy ubrani w stroje sportowe - zapewniał również organizator.
Protesty? MSZ uspokajał
Rajd "Europejskimi śladami Stepana Bandery" wystartował 1 sierpnia spod pomnika Bandery w Czerwonogradzie. W czwartek jego kilkunastu uczestników dotarło do Mościsk przy granicy z Polską. Patron rajdu był przywódcą jednej z frakcji OUN, której zbrojne ramię, Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), dokonywało od wiosny 1943 roku na Wołyniu i w Galicji Wschodniej czystek etnicznych na ludności polskiej, mordując od 100 do 150 tys. osób.
Przeciwko rajdowi protestują m.in.: Światowy Kongres Kresowian, który wysłał w tej sprawie pismo do wicepremiera, szefa MSWiA Grzegorza Schetyny, ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, krakowskie środowiska kombatanckie oraz Sanockie Stowarzyszenie "Wiara Tradycja Rozwój". CZYTAJ WIĘCEJ
Naczelnik wydziału komunikacji i promocji w biurze ministra SWiA Jacek Sońta informował po proteście ks. Isakowicza-Zaleskiego, że nawet gdyby informacje o organizacji rajdu na terenie Polski potwierdziły się, "nie ma potrzeby uzyskania jakiejkolwiek zgody władz polskich na organizację imprezy". - Obywatele ukraińscy poddają się kontroli, przekraczają granicę i w formie zorganizowanej lub nie przemieszczają się po Polsce - powiedział Sońta.
Z kolei Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło w zeszłym tygodniu nadzieję, że ukraińscy uczestnicy rajdu z szacunkiem odnosić się będą do historii Polski, a ich zachowanie nie narazi ich na interwencję służb podległych MSWiA lub innych organów porządku publicznego.pap, arb, dar