Paweł Piskorski zapowiedział w TVP Info, że pożegna się z polityką, jeśli Stronnictwo Demokratyczne nie wejdzie do Sejmu. W ten sposób rozpoczął bój na śmierć i życie z Platformą. A haków przeciwko PO mu nie zabraknie.
Piskorski ma wyjątkowo silną motywację - chęć zemsty. Wprawdzie sam zaprzecza, że kieruje nim rewanżyzm, jednak nie brzmi to zbyt wiarygodnie. Gdy jeden z jego znajomych spytał: „Paweł, po co to robisz?" Piskorski rzucił bez zastanowienia: „Z zemsty. I dla Polski”. Po czym dodał: „W odwrotnej kolejności”.
Nie brakuje partyjek kanapowych, które z wyborów na wybory liczą na cud, by w końcu dostać śladową część głosów. Piskorski zapowiadając, że porażka w pierwszych wyborach do Sejmu będzie oznaczała jego polityczny koniec, postawił sprawę na ostrzu noża. Nie będzie stawiał na długi marsz i powolne przekonywanie do siebie wyborców. A ostatnie sondaże dają SD 1 proc. poparcia. Dlatego będzie walczył z Platformą na śmierć i życie. A tonący brzydko się chwyta.
Szefowi SD nie zabraknie pomysłów na to, jak zaszkodzić Platformie. Nie jest tajemnicą, że wielu członków partii Tuska to ludzie Piskorskiego. Bez większego wysiłku uzyska więc dostęp do wiedzy, którą będzie mógł wykorzystać przeciwko PO. Przy ich pomocy już teraz mógłby sprawić, że Platforma straciłaby większość w kilku dzielnicach Warszawy. Znaczenie propagandowe może też mieć wyciągnięcie kilku posłów z klubu parlamentarnego PO.
W przeciwieństwie do innych kanapowych partii Stronnictwo Demokratyczne nie będzie narzekało na brak funduszy. Zwłaszcza, jeśli pieniądze ze sprzedaży licznych nieruchomości zostaną wykorzystane w krótkim czasie. Nieprzypadkowo Andrzej Olechowski, znany z zamiłowania do spokoju, dał się przekonać do porzucenia Platformy. Olechowski już dwa lata temu mocno się dystansował od PO, jednak cały czas nie decydował się na odejście. Oznacza to, że musiał dostrzec w SD spory potencjał.
Wynik walki SD o wejście do Sejmu da odpowiedź na pytanie, czy polska scena polityczna jest zakonserwowana wyłącznie przez wielkie pieniądze (z reguły niedostępne dla partii pozaparlamentarnych). Może się jednak okazać, że pieniądze to nie wszystko.
Nie brakuje partyjek kanapowych, które z wyborów na wybory liczą na cud, by w końcu dostać śladową część głosów. Piskorski zapowiadając, że porażka w pierwszych wyborach do Sejmu będzie oznaczała jego polityczny koniec, postawił sprawę na ostrzu noża. Nie będzie stawiał na długi marsz i powolne przekonywanie do siebie wyborców. A ostatnie sondaże dają SD 1 proc. poparcia. Dlatego będzie walczył z Platformą na śmierć i życie. A tonący brzydko się chwyta.
Szefowi SD nie zabraknie pomysłów na to, jak zaszkodzić Platformie. Nie jest tajemnicą, że wielu członków partii Tuska to ludzie Piskorskiego. Bez większego wysiłku uzyska więc dostęp do wiedzy, którą będzie mógł wykorzystać przeciwko PO. Przy ich pomocy już teraz mógłby sprawić, że Platforma straciłaby większość w kilku dzielnicach Warszawy. Znaczenie propagandowe może też mieć wyciągnięcie kilku posłów z klubu parlamentarnego PO.
W przeciwieństwie do innych kanapowych partii Stronnictwo Demokratyczne nie będzie narzekało na brak funduszy. Zwłaszcza, jeśli pieniądze ze sprzedaży licznych nieruchomości zostaną wykorzystane w krótkim czasie. Nieprzypadkowo Andrzej Olechowski, znany z zamiłowania do spokoju, dał się przekonać do porzucenia Platformy. Olechowski już dwa lata temu mocno się dystansował od PO, jednak cały czas nie decydował się na odejście. Oznacza to, że musiał dostrzec w SD spory potencjał.
Wynik walki SD o wejście do Sejmu da odpowiedź na pytanie, czy polska scena polityczna jest zakonserwowana wyłącznie przez wielkie pieniądze (z reguły niedostępne dla partii pozaparlamentarnych). Może się jednak okazać, że pieniądze to nie wszystko.