Jednym z pilotów, którzy zginęli, jest zastępca operatywno-taktycznego dowództwa Sił Powietrznych i Wojsk Obrony Przeciwlotniczej Białorusi - podała białoruska agencja Belta, powołując się na informacje od białoruskiego ministerstwa obrony.
Kondolencje od polskiego prezydenta
W związku z katastrofą depeszę kondolencyjną prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence przesłał polski prezydent. "Składam w imieniu Narodu Polskiego oraz własnym wyrazy najgłębszego smutku i współczucia. Łączę się w bólu z rodzinami i bliskimi poległych oficerów" - napisał polski prezydent.
Kondolencje swojemu białoruskiemu odpowiednikowi złożył także minister obrony narodowej Bogdan Klich.
Do katastrofy doszło kilkanaście minut po godz. 13. Białoruski samolot Su-27 - po wykonaniu kilku beczek w powietrzu - zniknął za linią drzew. Pojawiła się ciemna chmura dymu, można było dostrzec płomienie. Piloci nie katapultowali się - potwierdziła ambasada Białorusi.
Dwusilnikowy, ciężki myśliwiec runął po kilku minutach od startu, 100 m od zabudowań między Małęczynem a Makowem. Su-27 miał być jedną z głównych atrakcji tegorocznego Air Show; Białorusini występowali w Radomiu po raz pierwszy.
Zgromadzeni na Air Show widzowie w ciszy wysłuchali komunikatu o śmierci pilotów, który odczytał przez megafon prowadzący imprezę Tadeusz Sznuk. Informując zgromadzonych na pokazach widzów o dwóch pilotach, którzy zginęli w katastrofie, Sznuk odczytał ich nazwiska. Jednak rzecznik dowództwa sił powietrznych mjr Marcin Rogus zastrzegł w rozmowie z dziennikarzami, że strona białoruska prosi o niepodawanie ich w mediach.
Co się mogło stać?
Polscy eksperci przyczyn katastrofy upatrują w utracie ciągu silników lub błędzie pilota. "Samolot mógł w krytycznym momencie, kiedy potrzebny jest ciąg, zassać do jednego silnika lub do obu ptaki. Pilot mógł najzwyczajniej w świecie zasłabnąć. Mogło dojść do brawury" - wyliczał w rozmowie z PAP wydawca miesięcznika "Raport" Wojciech Łuczak.
Zdaniem Piotra Abraszka z miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa", przyczyną katastrofy prawdopodobnie był błąd pilota, który zbyt nisko wykonywał akrobację i wyprowadzając z niej maszynę, utracił siłę nośną.
Przyczyny wypadku - jak poinformował rzecznik dowództwa sił powietrznych mjr Marcin Rogus - bada od niedzielnego popołudnia specjalnie powołana komisja, złożona z polskich i białoruskich ekspertów. "Obecnie nie można dywagować na temat przyczyn, pierwsze komunikaty w tej sprawie wyda komisja" - powiedział Rogus.
Zaznaczył, że analizowane będą również procedury związane z organizacją pokazów Air Show. "Wszystko wskazuje, że te procedury zadziałały prawidłowo, ale analiza będzie" - zapowiedział Rogus.
Rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Robert Rochowicza zaznaczył, że prace nad ustalaniem przyczyn katastrof lotniczych trwają nawet kilka miesięcy, nie należy więc spodziewać się informacji na ten temat podawanych z godziny na godzinę.
Organizatorzy poprosili też widzów o przekazywanie filmów nakręconych podczas lotu Su-27.
Jak poinformowała rzeczniczka radomskiego magistratu Ryszarda Kitowska, prezydent Radomia wprowadził dwudniową żałobę w mieście. Ma obowiązywać dziś od północy. W niedzielę wieczorem w radomskiej cerkwi odprawiono nabożeństwo w intencji ofiar katastrofy.
Obserwatorzy przypuszczają, że piloci katapultowali się zbyt późno (a nie jak podawano nie próbowali się katapultować), ponieważ do końca chcieli wyprowadzić samolot poza teren,gdzie znajdowali się ludzie.
Fatum nad radomskim Air Show
To kolejna tragedia na radomskim Air Show, w 2007 roku w Radomiu zginęli dwaj piloci grupy Żelazny. Ich samoloty zderzyły się na wysokości 30 metrów, przy prędkości 300 km/h.
pap, em