Pięć lat więzienia grozi Jakubowi Ś., byłemu radnemu Sopotu, za to, że w czasie zorganizowanej przez związanego z PiS Michała Rachonia antyputinowskiej demonstracji nazywał rosyjskiego prezydenta „penisem”. Sam Rachoń, który podczas demonstracji był przebrany za kilkumetrowego penisa odpowie jedynie za to, że… przechodził przez ulicę w niedozwolonym miejscu i nie okazał dowodu osobistego legitymującym go policjantom.
Jakub Ś. Odpowie za znieważenie prezydenta Rosji z art. 136 par. 3 Kodeksu Karnego. Grozi mu za to od 3 miesięcy to 5 lat pozbawienia wolności. – Zarzucamy mu, że publicznie w trakcie demonstracji wykrzyknął słowa „Putin to penis" – powiedział Tomasz Landowski z Prokuratury Rejonowej w Sopocie. Tymczasem Jakub Ś. utrzymuje, że jest niewinny – według jego wersji cały czas przyglądał się demonstracji z boku i nie wznosił żadnych okrzyków pod adresem rosyjskiego prezydenta.
Niezwykły happening
Niezwykły happening
Podobnych zarzutów prokuratura nie ma zamiaru stawiać organizatorowi demonstracji – Michałowi Rachoniowi. Były rzecznik prasowy MSWiA w rządzie Jarosława Kaczyńskiego 1 września pojawił się przebrany za kilkumetrowego penisa pod Grand Hotelem, w którym zatrzymał się przebywający w Polsce z wizytą Putin. Rachoniowi towarzyszyło kilkadziesiąt osób wznoszących okrzyki „morderca, morderca" wobec premiera Rosji. Najwyraźniej jednak prokuratura uznała, że przebranie Rachonia to za mało, by oskarżyć go o znieważenie premiera Rosji. Odpowie jedynie za drobne wykroczenia. - Przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu i odmówił legitymującym go funkcjonariuszom okazania dowodu tożsamości - Monika Aleksandrowicz z sopockiej policji.
TVN24, arb