Oskarżonemu zarzucono, że w czasie lotu naruszył zasady bezpieczeństwa, doprowadzając do wypadku lotniczego. Według ustaleń śledztwa mjr pil. Marcin G. nie ustawił na radiowysokościomierzu niebezpiecznej wysokości 150 metrów, przez co wykonywał lot poniżej granicy bezpieczeństwa, a także nieprawidłowo rozłożył uwagę podczas wzrokowego poszukiwania celu naziemnego.
Złamanie zasad bezpieczeństwa
Niezachowanie przez pilota zasad bezpieczeństwa doprowadziło do utraty przez niego orientacji w przestrzeni powietrznej, której skutkiem było zderzenie z wierzchołkami drzew, a potem z ziemią. Na miejscu zginął por. pil. Robert W., a ranny został mł. chor. sztab. Marek W. Oskarżony przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia.
Pilot wyraził skruchę
Szef bydgoskiej prokuratury garnizonowej płk Paweł Portała podkreślił, że pilot w żaden sposób nie utrudniał śledztwa, a jego wyjaśnienia były zbieżne z ustaleniami komisji powypadkowej i innymi zebranymi dowodami. Podejrzany wyraził również skruchę. Prokurator zaznaczył, że na czas trwania śledztwa wpływ miały prace komisji badania wypadków lotniczych, która przesłała raport do prokuratury 15 lipca. Wstępne czynności śledcze, jak oględziny i przesłuchania części świadków, zostały przeprowadzone w pierwszych dwóch dniach po wypadku. Z materiałami prokuratorów zapoznała się komisja powypadkowa.
Oskarżony w chwili wypadku był kapitanem. Jeszcze przed ogłoszeniem raportu komisji i postawieniem mu zarzutów został awansowany na stopień majora. Obecnie mjr pil. Marcin G. pozostaje w dyspozycji kadrowej ministra obrony.
PAP, arb