Poseł Konwiński pochodzi ze Słupska, czyli miasta, w pobliżu którego miały się znaleźć amerykańskie silosy rakietowe. Może dlatego tak emocjonalnie zareagował na decyzję o zmianie planów amerykańskiej administracji. "Piszę ten list, by przekazać, co czuję i co powiedziałbym panu Prezydentowi na temat wycofania się Stanów Zjednoczonych z tego strategicznego projektu, gdybym tylko miał taka okazję" - zaczyna poseł PO.
Rozczarowany Obamą
Polityk podkreśla, że "zwykli Polacy nie będą w związku z tym rozpaczać", ale z politycznego punktu widzenia była to niezwykle ważna decyzja. "Zmiana planów amerykańskiej administracji spowodowała, że Polska za zamieszanie z tarczą zapłaciła polityczną cenę, jak na razie nie otrzymując nic z zamian" - pisze rozżalony polityk. "Rozczarowanie nie jest jedynym słowem, które ciśnie się na usta" - dodaje.
Anonimowy poseł
Przed napisaniem listu do Obamy Konwiński nie zasłynął niczym szczególnym na naszej scenie politycznej. Jego największym sukcesem było dostanie się do Sejmu, w którym zasiada po raz pierwszy - startując z gdyńskiej listy PO zdobył 19553 głosy. Wcześniej bez powodzenia starał się o stanowisko prezydenta Słupska. Przed zaangażowaniem się w politykę poseł był dyrektorem słupskiego oddziału Ruch S.A., od 2002 roku pracował w "Dzienniku Bałtyckim", a od 2005 roku był przewodniczącym Rady Nadzorczej Pomorskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
Czytaj więcej na serwisie www.gover.pl
gover.pl, arb