Pełniący obowiązki szefa klubu PO Grzegorz Dolniak powiedział w niedzielę w Radiu ZET, że taka komisja śledcza nie byłaby w stanie "niczego wyświetlić, niczego wyjaśnić". "Jeżeli myślicie, że komisja śledcza cokolwiek w tej sprawie wywiedzie, to jesteście w wielkim błędzie" - zaznaczył. Dodał, że postępowanie w tej sprawie prowadzą już CBA i prokuratura.
Zdaniem Stanisława Żelichowskiego (PSL), komisja nie powinna powstać "w tej chwili". "Jeżeli prokuratura prowadzi obecnie dochodzenie i takie dochodzenie prowadzi CBA, to ja mam zaufanie również do CBA. Trzeba dać (...) trzy miesiące na wyjaśnienie wszelkich spraw. Jeśli nie uda się ich wyjaśnić, to trzeba będzie powołać komisję śledczą" - powiedział.
Sprawa jest jasna
Powołanie komisji - jak powiedział Joachim Brudziński - popiera z kolei PiS. "Pan Zbigniew Chlebowski w rozmowie z biznesmanem mówił +ja od roku tę ustawę blokuję i to jest moja zasługa+. Blokowanie tej ustawy od roku oznacza, że budżet państwa stracił pół miliarda złotych" - wyjaśniał stanowisko partii. Podkreślił, że w dokumentach związanych z tzw. aferą hazardową padają nazwiska dwóch konstytucyjnych ministrów.
"Komisja zawsze się przyda"
Powołania komisji domaga się także Lewica. "W podobnych sprawach, które miały miejsce w historii politycznej, wszyscy byli zawsze za powołaniem komisji śledczej. (...) Ta sprawa, w odróżnieniu choćby od afery Rywina, różni się tym, że tam poszedł twórca do dziennikarza i rozmawiali o wirtualnych pieniądzach. Tutaj rozmawiają najważniejsi politycy. (..) Jest dowód na to, że wpływali oni na ustawę. Widać ewidentnie, że ta ustawa była blokowana i że Skarb Państwa jest uszczuplony o pół miliarda złotych" - powiedział lider SLD Grzegorz Napieralski.
Zdaniem szefa BBN Aleksandra Szczygły, sposób procedowania nad projektem ustawy "był daleki od standardów". "Tu komisja śledcza jest potrzebna. Właśnie dlatego, żeby nie było tych niejasności, żeby naświetlić całą sprawę" - powiedział w Radiu ZET.
Politycy rozmawiali też nt. ewentualnego odwołania szefa CBA Mariusza Kamińskiego.
Zdaniem Żelichowskiego, szef CBA powinien pozostać stanowisku. "Jeśli patrzę na całość działalności CBA, to ona jest pozytywna" - powiedział. Z kolei Napieralski zaznaczył, że zamieszanie wokół Mariusza Kamińskiego jest próbą odwrócenia uwagi od tzw. afery hazardowej.
Dolniak powiedział z kolei, że przez 2 lata, pomimo "pokusy podsuwanej przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, aby pozbawić Kamińskiego funkcji szefa CBA", premier Tusk był konsekwentny i pozostawił go na stanowisku. "To, że Kamiński mógł przez 2 lata funkcjonować (...), jest zasługą tego rządu i premiera Tuska" - mówił polityk PO. Dodał, że jeśli nie będzie zarzutów wobec Kamińskiego, to zostanie na tej funkcji.
Wotum nieufności dla ministra sportu
Napieralski powiedział też, że Lewica przygotuje wniosek o wotum nieufności dla ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewieckiego. We wtorek mają być zbierane podpisy w tej sprawie i tego samego dnia zostanie on złożony w Sejmie. "Drzewiecki powinien być zdymisjonowany od razu. Jeżeli premier Donald Tusk nie widzi takiej potrzeby, to my mu pomożemy" - powiedział.
Żelichowski wyjaśnił z kolei, dlaczego w notatce wiceministra finansów Jacka Kapicy ze spotkania z Tuskiem pojawiła się informacja, że ws. rezygnacji z dopłat do resortu finansów wysyłał też pisma wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. "Z mojej wiedzy wynika, że on chciał podnieść opodatkowanie gier hazardowych, a nie tworzyć takiego +załamańca prawnego+. Z informacji, jakie do mnie dochodziły, kwoty z podatku, które otrzymałoby państwo, byłyby takie same (jak z dopłat - PAP)" - podkreślił.
Żelichowski zaznaczył też, że wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak nie wiedział o pismach wysyłanych przez Szejnfelda do resortu finansów. "To nie było za wiedzą Waldemara Pawlaka" - powiedział. Jego zdaniem ta sprawa także wymaga wyjaśnienia.
Czwartkowa "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej CBA ostrzegło prezydenta, premiera, władze Sejmu i Senatu, iż na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 mln zł. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według "Rz" - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków PO biznesmeni z Dolnego Śląska: Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.
Według "Rz" dwaj zamieszani w sprawę politycy PO to: dotychczasowy szef klubu Platformy Zbigniew Chlebowski (jednocześnie szef Komisji Finansów Publicznych, gdzie miał trafić projekt) oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki (pieniądze z dopłat miały być przeznaczone na przygotowanie Euro2012). "Rz" podała, że obaj mieli lobbować w interesie firm hazardowych.pap, keb