Jak mówił, Polska i PO znalazły się "na politycznym, bezdyskusyjnym zakręcie". "Dlaczego mówię o zakręcie? Po pierwsze, po dwóch latach sprawowania władzy (...) nie wszyscy chyba, ci którzy władzę w Polsce zdobyli dzięki temu pięknemu zwycięstwu w 2007 r., nie wszyscy chyba zrozumieli po co szliśmy do wyborów. I chyba nie wszyscy zrozumieli, czego oczekują Polacy od tych, którzy dostali tak duży mandat zaufania" - powiedział Tusk.
Przypomniał, że PO mówiła przed wyborami, że chce je wygrać po to, "żeby w Polsce rządziła władza, która mam zaufanie do swoich obywateli, która zdejmie z ludzkich głów i serc to przygnębiające i przytłaczające poczucie wszechobecnej podejrzliwości, opresji, niepewności, tego wszystkiego z czym kojarzyły się rządy braci Kaczyńskich przed 2007 r.".
"Wiedzieliśmy, że to zaufanie musi być zaufaniem w obie strony. Wszyscy musimy budować na zaufaniu tak ambitne projekty, jakim jest PO, ale przecież to zaufanie nie rodzi się na kredyt. Władza oparta na zaufaniu, a nie na lęku, represji czy podsłuchach, władza taka musi zasługiwać na zaufanie, inaczej wyrodnieje" - podkreślił premier.
"Rozwikłanie afery warunkiem zwycięstwa PO"
Premier Donald Tusk uważa, że Polacy chcą widzieć w Platformie taką formację, na jaką głosowali dwa lata temu. Jak mówił, nie idealną, ale taką, która potrafi wyjaśnić sprawę tzw. afery hazardowej."Nie idealną, nie złożoną wyłącznie z ludzi kryształowych, bo to prawdopodobnie nawet w teorii nie byłoby możliwe, ale chcą widzieć formację, która w takich krytycznych sytuacjach, skoncentruje całą swoją siłę, energię, wiarę i możliwości, nie w to żeby sprawę przykryć, albo by pokonać przeciwnika znajdując inne argumenty, czy inne pola bitwy" - powiedział Tusk podczas piątkowego posiedzenie Rady Krajowej PO.
Dodał, że warunkiem zwycięstwa w przyszłych wyborach, czy dobrego sprawowania władzy przez PO, jest tylko wiarygodność w rozstrzygnięciu sprawy związanej z pracami nad projektem zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych.
Tusk zaznaczył, że jeśli ktoś stwierdziłby, że to frazesy, puste słowa, czy uważałby, że cała sprawa, która "obecnie ogniskuje emocje i uwagę opinii publicznej (...) może jakoś się rozmyje, to lepiej żeby nie przyjeżdżał na posiedzenie Rady Krajowej".
"Jeśli ktoś uważa, że władza jest po to, by jej używać, a nie po to, aby z wiarą zmieniać życie w kraju na lepsze, to lepiej, żeby nie przyjeżdżał" - mówił premier. Dodał jednocześnie, że "jeśli ktoś przez sekundę pomyśli: +jakoś sprawę się załatwi, mamy przecież dużo zadań, dużo interesów, jakoś odwiniemy się+, to lepiej niech wstanie i wyjdzie".
Bezwzględni wobec siebie
Musimy być bezwzględni wobec siebie, a nie wobec konkurentów; musimy być bezwzględni wobec zła, które zobaczymy w pobliżu siebie, w nas samych - powiedział premier Donald Tusk podczas piątkowego posiedzenia Rady Krajowej PO poświęconego m.in. dyskusji o tzw aferze hazardowej."Polacy nie marzą o tym, aby władza przeszła w ręce naszych oponentów. Polacy mają prawo żądać od nas, abyśmy obdarzeni zaufaniem nie zmarnowali tego, co od Polaków dostaliśmy" - mówił do działaczy PO Tusk.
Dodał, że Platforma Obywatelska po wyborach parlamentarnych dostała dużo władzy, a jej członkowie mogli mieć "uprawnione poczucie", że ludzie akceptują tę sytuację. "Nasi oponenci zrozpaczeni faktem, że Polacy zaufali Platformie i rządowi posuną się do wszystkiego, co jest w ich możliwościach, aby zmienić ten stan rzeczy" - powiedział premier.
Tusk ocenił również, że naganne zachowania polityków PO są pretekstem "dla konkurentów", którzy - jak powiedział - "mają silne instrumenty, aby uderzyć w PO".
"Głęboko wierzę, że nie agenci specjalni i nie szefowie służb będą decydowali, jaki jest wybór Polaków" - mówił. Powiedział też, że trzeba zmienić "to, co złe narodziło się w ciągu dwóch lat sprawowania władzy".PO wyjaśni aferę "za wszelką cenę"
Premier Donald Tusk oświadczył na posiedzeniu Rady Krajowej PO, że gdyby dzięki "rozmyciu" tzw. afery hazardowej Platforma miała wygrać wybory parlamentarne, to on wolałby wyjaśnić tę sprawę nawet za cenę przegranej.
"Gdyby miało się okazać, że są sposoby na rozmycie tej sprawy i dzięki temu wygralibyśmy wybory, wolałbym wyjaśnić te sprawę do końca, nawet gdybyśmy mieli przegrać" - mówił Tusk do zgromadzonych na Radzie działaczy PO.
Szef rządu ocenił, że bezdyskusyjnie stało się coś złego. "Czy stało się coś politycznie tragicznego z punktu widzenia Platformy? Nie. Gorzej by było, naprawdę gorzej by było, gdyby z jakichś powodów ta sprawa nie wyszła na wierzch" - oświadczył Tusk.
Premier apelował do działaczy PO, by uwierzyli w to, co było pierwotną siłą Platformy, że dobro w życiu publicznym nie musi być sloganem. Jak zaznaczył, Polacy są w stanie wybaczyć błędy, ale nie wybaczą zakłamania w tej sprawie. "Polacy nie wybaczą nam słabości, bo na końcu chcą, aby Polską rządzili ludzie, którzy prawdy się nie boją, nawet jeśli błądzą" - mówił Tusk.
W jego ocenie, Polacy nie wybaczą PO jednego, jeśli z powodu własnych słabości i moralnych niedostatków, odda Polskę tym, którzy krajem już nie rządzą właśnie dzięki Platformie i tym, którzy ją wybrali.
"Kto przez te dwa lata sprawowania władzy stracił pamięć o tym najważniejszym założeniu, że do władzy idzie się dla innych, a nie dla siebie, że do władzy idzie się, bo ma się jakiś dobry pomysł na Polskę, a nie na własne interesy, kto tego nie rozumie nie może być dalej z nami i nie będzie dalej z nami" - oświadczył premier."Nie udajemy, że nic się nie stało"
PO nie udaje, że nic się nie stało i chce wyjaśnić "aferę hazardową" - zapewnił na piątkowym posiedzeniu Rady Krajowej Platformy marszałek Sejmu, wiceszef partii Bronisław Komorowski. "Nie likwidujemy CBA, ale zmieniamy je na lepsze, bo jest niemal gwarancja, że będzie lepszy szef" - dodał.
Komorowski wyraził nadzieję, że nowym szefem CBA "będzie człowiek, który potrafi przekonać Polskę, że wyspecjalizowane narzędzie do ścigania korupcji nie jest motywowane politycznie, ale jest fachowe a nie tylko fanatycznie wierzące, że świat jest zły, że wszyscy ludzie są źli, tylko trzeba im to udowodnić".
W środę premier Donald Tusk rozpoczął procedurę odwołania Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA zarzucając mu wykorzystanie Biura do celów politycznych.
Odnosząc się do planu powołania w Sejmie komisji śledczej, która miałaby badać "aferę hazardową", Komorowski mówił, że musi ona być "szybka i sprawna" i jej praca musi zakończyć się "pełną wiedzą".
"To nie może być ciągnąca się w nieskończoność historia, która będzie służyła wyłącznie celom politycznym. To ma służyć szybkiemu wyjaśnieniu sprawy. Musi być konkretny termin, konkretny zakres badanych spraw. Musimy wymyślić taką formułę komisji, która da gwarancję szybkiego wyjaśnienia sprawy" - podkreślił marszałek Sejmu.
Jak przyznał, decyzje personalne w rządzie były "bezprecedensowe" i "bolesne". To jest potwierdzenie naszej dobrej intencji, nawet wtedy, gdy to bolało i wewnętrznie czujemy, że niekoniecznie ma to coś wspólnego z winą - zaznaczył Komorowski.
Podkreślił, że PO absolutnie nie udaje, że nic się nie stało. "Dzisiaj musimy z odwagą i wewnętrznym przekonaniem stanąć przed opinią publiczną i powiedzieć, że chcemy i potrafimy wyjaśnić wszystko co kładzie się cieniem na naszym środowisku w związku aferą hazardową" - dodał wiceprzewodniczący PO.pap, keb