Graś pytany przez dziennikarzy o ewentualną dymisję ministra Grada powiedział, że "na tym etapie" trudno o niej mówić "bo nie bardzo wiadome są powody, dla których ta dymisja miałaby mieć miejsce". "Na razie mamy informacje, że być może doszło do nieprawidłowości w procesie sprzedaży majątku, stąd doniesienie do prokuratury i dopiero kiedy prokuratura zbada, czy takie nieprawidłowości miały miejsce, to ona ewentualnie będzie decydować o wszczęciu śledztwa i o wskazaniu ewentualnych podejrzanych" - powiedział rzecznik.
Innego zdania jest Joachim Brudziński (PiS). Według niego mamy do czynienia z "kryzysem państwa", a "ciężar" sprawy stoczniowej jest większy niż "afery hazardowej". "A więc pytanie co jeszcze w państwie musi się wydarzyć, żeby premier Donald Tusk zrobił to, co polityk, mąż stanu powinien zrobić. W dojrzałych demokracjach mały promil tych afer, które dotykają dziś rząd Donalda Tuska jest wystarczającym powodem do dymisji całego rządu" - powiedział Brudziński.
Podobnego zdania jest szef Lewicy Grzegorz Napieralski. "Jeżeli rzeczywiście tak jest, jak informują dzisiaj media, że są nieprawidłowości przy prywatyzacji stoczni, to jest już katastrofa" - powiedział Napieralski. "Jaką to wystawia ocenę rządowi (...) minister Grad musi odejść" - powiedział szef Lewicy.
Według Grasia sprawa stoczni nie "nadszarpuje wiarygodności premiera Tuska" ponieważ reaguje on w takich sprawach "szybko, w sposób bolesny często nawet dla Platformy i dla swoich najbliższych współpracowników i przyjaciół". "Ale nie ma co ukrywać, sytuacja dla Platformy jest rzeczywiście trudna" - powiedział Graś.
Stanisław Żelichowski (PSL) pytany z kolei jak koalicjant odbiera to, że z rządu odeszło tylu ministrów powiedział: "premier ma prawo oceniać swoich ministrów, ja rozumiem, że na początku kadencji każdy minister napisał, jaką ma wizję swego resortu i po pewnym okresie sprawdził".
Minister skarbu wymienił zespół nadzorujący sprzedaż majątku stoczni: w Gdyni i Szczecinie. Według informacji CBA przy sprzedaży stoczniowego majątku mogło dojść do popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych. Na wniosek premiera zarzuty zbada warszawska Prokuratura Okręgowa, która jednocześnie ma sprawdzić czy przestępstwa nie popełnił sam szef CBA Mariusz Kamiński, który o nieprawidłowościach powiadomił władze państwowe, nie skierował zaś w tej sprawie wniosku do prokuratury.
O nieprawidłowościach w procesie sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie szef CBA zawiadomił premiera, prezydenta, a także władze parlamentu. Według Kancelarii Premiera szef CBA jako funkcjonariusz publiczny nie zawiadamiając o sprawie prokuratury nie dopełnił obowiązku, przez co doszło do działania na szkodę interesu publicznego. CBA zapowiada z kolei, że własne zawiadomienie do prokuratury skieruje w poniedziałek. Argumentuje, że zawiadomienie nie wpłynęło wcześniej, ponieważ Biuro przygotowuje niezbędne materiały.pap, em