"Przyjęliśmy taką zasadę w resorcie skarbu, że nie kwestionujemy udziału kogokolwiek w delegacji inwestora na kluczowe aktywa stoczni Gdynia i Szczecin. Prawdą jest, że Abdul Rahman el Assir pojawił się jako jeden z przedstawicieli inwestora i brał udział w rozmowach w Agencji Rozwoju Przemysłu, a także w resorcie skarbu" - wyjaśnił Grad.
"Otrzymywałem pozytywne rekomendacje na jego temat ze strony naszych ambasadorów w Kuwejcie i w Katarze. Ich zdaniem, jest to osoba, do której strona katarska i kuwejcka ma zaufanie w tym kuwejccy akcjonariusze spółki założonej z Bumarem. Oni tą osobę delegowali do rozmów" - podkreślił minister. Dodał, że dla resortu Assir był mało istotny, ale stronie katarskiej czy kuwejckiej zależało na jego udziale w negocjacjach.
Minister wyjaśnił, że Bumar miał w stosunku do spółek z Bliskiego Wschodu niezapłacone zobowiązania z wcześniejszych lat na kwotę ok. 60 mln USD. "W wyniku negocjacji Bumaru z tymi podmiotami wynegocjowano kwotę 13 mln USD" - powiedział.
"Odniosłem takie wrażenie w końcówce procesu sprzedaży stoczni, że inwestor próbuje sugerować, iż załatwienie kwestii Bumaru jest warunkiem do sfinalizowania projektu stoczniowego. Nie zaakceptowałem tego. Powiedziałem, że nie wolno tych dwóch rzeczy wiązać ze sobą, a na pewno wcześniej rozwiązać problem Bumaru. Ja jako walne zgromadzenie Bumaru nie wyraziłem na to zgody" - podkreślił szef resortu skarbu.
Wyjaśnił, że gdyby przetarg na majątek stoczni był przygotowany pod fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights, to zapewne doszłoby do zakupu aktywów i jednocześnie zostałaby sfinalizowana ugoda między Bumarem a podmiotami z Bliskiego Wschodu. Grad przypomniał, że katarski fundusz utracił wadium w wysokości 8 mln euro, a Bumar nie dokonał żadnej płatności na rzecz spółek z Bliskiego Wschodu, chociaż ten problem wcześniej czy później musi zostać rozwiązany dla dobra Bumaru.pap, em