Resort tylko odpowiadał
Grad tłumaczył, że resort nie podejmował żadnych działań w związku z przetargiem do chwili, gdy Katarczycy spytali o możliwość wydłużenia terminu internetowej licytacji. - Oni zadali pytanie, myśmy sprawdzili, czy jest możliwe pod względem prawnym. Powiedzieliśmy, że nie. I oni po południu 13 maja zarejestrowali się w Internecie, by wziąć udział w licytacji - wyjaśnił minister skarbu.
Na pytanie, czy nic nie ma sobie do zarzucenia w sprawie stoczni, Grad odpowiedział: - Zawsze można coś zrobić lepiej. To jest naturalne, szczególnie jak się robi wiele różnych rzeczy, tak jak minister skarbu. Natomiast nikt nie może mi zarzucić bezczynności, tak jak bezczynność warto zarzucić moim poprzednikom - i z PiS-u, i z SLD - którzy zostawili stocznie na skraju bankructwa.Dlaczego CBA milczało?
Grad podkreślił, że od samego początku proces sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie osłaniały służby - ABW, agencja wywiadu, kontrwywiadu i CBA. - Poszczególne służby na bieżąco dawały nam informacje - naprawdę bardzo wartościowe, a CBA ani jednej krytycznej informacji nie dało. A są zobowiązani. Jeżeli wiedzieli, że coś jest w kwietniu nie tak, to obowiązkiem jest osłaniać szeroko rozumiane władze publiczne i funkcjonariuszy publicznych, a nie w październiku, jak jest afera - podkreślił. - Gdyby CBA wgłębiło się w to, miało szczere intencje i wiedziało, jaka była chronologia zdarzeń, to by nie pisali takich wniosków - dodał Grad.
Taśmy CBAZ rozmów zarejestrowanych przez CBA wynika, że Grad z pytaniem o możliwość przerwania przetargu zwrócił się do szefa Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciecha Dąbrowskiego. Tego samego dnia Dąbrowski zadzwonił doszefa oddziału warszawskiego agencji, Romana Nojszewskiego. Ten wytłumaczył mu, że nie da się wstrzymać przetargu.
PAP, TVN24, arb