"Tusk nie miał prawa odwołać Kamińskiego"
Zdaniem eurodeputowanego premier Tusk nie czekając z odwołaniem Kamińskiego na opinię prezydenta złamał prawo. Dlatego też, skoro PiS nie dysponuje w parlamencie większością pozwalającą postawić premiera przed Trybunałem Stanu, Migalski zdecydował się złożyć doniesienie na premiera do prokuratury. Zaprzecza jednocześnie, że zrobił to na polecenie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - Nie konsultowałem tego wniosku. Nie łączą mnie z prezesem PiS fluidy nie, ale cieszę się, że nadajemy na tej samej fali, i rozumujemy w ten sam sposób - stwierdził Migalski.
Kaczyński nie jest aferzystą
Eurodeputowany PiS przekonuje, że za odwołanie Kamińskiego i ujawnienie przez CBA afer Tusk zapłaci wysoką cenę polityczną. - Tego jeszcze nie widać w badaniach opinii publicznej, ale kiedy przypomina się jego expose, w którym zapowiadał, że będzie walczył z korupcją, to brzmi to dziś tak śmiesznie i żałośnie, że zaczyna powoli docierać do Polaków - tłumaczy Migalski. Eurodeputowany przyznaje, że Tusk wciąż ma szansę na prezydenturę, ale ostatnie wydarzenie sprawiły, iż szanse te poważnie zmalały. Rosną natomiast szanse Lecha Kaczyńskiego na reelekcję. - Wchodzimy do gry. To uwiarygadnia diagnozę PiS-u i Lecha Kaczyńskiego, pokazuje go jako osobę, która nie mogłaby być nigdy bohaterem tego typu sytuacji. I wyborcy to widzą - przekonuje polityk PiS.
- Zbigniew Ziobro będzie pracował na Lecha Kaczyńskiego. Te głosy, które zostałyby oddane na Zbigniewa Ziobrę zostaną oddane na Lecha Kaczyńskiego - nie ma wątpliwości eurodeputowany.
TVN24, arb