Premier Donald Tusk - po zapoznaniu się z materiałami przygotowanymi przez ministra sprawiedliwości - podejmie we wtorek decyzję w sprawie przyszłości wiceszefa ABW Jacka Mąki - powiedział w radiu Zet rzecznik rządu Paweł Graś. Podkreślił jednocześnie, że nie ma żadnych podstaw do dymisji szefa Agencji - Krzysztofa Bondaryka.
Chodzi o sprawę podsłuchu dziennikarzy, która w zeszłym tygodniu opisała "Rzeczpospolita". Gazeta ujawniła, że ABW, badając sprawę domniemanego handlu aneksem do raportu o WSI, nagrała rozmowę Cezarego Gmyza, reportera śledczego "Rz", i Bogdana Rymanowskiego, dziennikarza TVN. Gmyz dzwonił do Rymanowskiego z telefonu dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, któremu założono podsłuch w związku z podejrzeniem nielegalnego handlu aneksem. "Rz" napisała, że służby nie zniszczyły stenogramów z podsłuchu, chociaż w przypadku rozmów niezwiązanych ze sprawą powinny to zrobić. Gazeta zakwestionowała też dopuszczalność udostępnienia materiałów ze śledztwa pełnomocnikowi zastępcy szefa ABW w związku z procesem cywilnym, jaki Mąka wytoczył "Rz".
Tusk: to złamanie obyczaju
W sobotę premier ocenił, że w tej sprawie mogło dojść do złamaniem pewnego dobrego obyczaju w przypadku ABW. - We wtorek premier Tusk otrzyma z prokuratury od ministra (Krzysztofa) Kwiatkowskiego informacje na temat wiedzy prokuratury dotyczącej tej całej sprawy. Po zapoznaniu się z tymi informacjami (premier) podejmie decyzję - powiedział we wtorek Graś w Radiu ZET. Dodał jednocześnie, że nie ma żadnych podstaw i żadnych powodów, żeby minister Bondaryk tracił stanowisko. - Bardzo dobrze wypełnia funkcje, pod jego kierownictwem, w tym również pod kierownictwem jego zastępcy Jacka Mąki, Agencja podniosła się z kolan i odnotowuje sukcesy (...) morale i wewnątrz Agencji i jej działania na zewnątrz są odbudowywane - ocenił.
Graś: doprowadzono niemalże do samobójstwa dziennikarza
Również Graś uważa, ze doszło do złamania pewnych obyczajów. - Tak na pierwszy rzut oka rzeczywiście się może wydawać, ale ja uważam, że funkcjonariusz, tak jak każdy obywatel, ma prawo do obrony i dochodzenia swoich praw - zaznaczył. Podkreślił też, że Mąka został oskarżony przez dziennikarzy o to, że wykorzystując swoje wpływy "doprowadził niemalże do samobójstwa pana Sumlińskiego". - Naturalną i dobrą reakcją było to, że pan Mąka postanowił dochodzić swoich praw w sądzie i bronić w sądzie cywilnym dobrego imienia swojej służby i dobrego imienia własnego - podkreślił.
Resort sprawiedliwości bada sprawę
Tymczasem minister sprawiedliwości powiedział we wtorek w radiu TOK FM, że przedstawił premierowi materiały, które obejmują m.in. "sprawdzenie w ramach nadzoru służbowego ze strony prokuratury krajowej prawidłowość działania prokuratora bezpośredniego, podejmującego decyzję o udostępnieniu materiałów pełnomocnikowi pana Jacka Mąki". Jak dodał, materiał został przygotowany na polecenie premiera i to szef rządu jest jego dysponentem i będzie decydował, w jakim zakresie i w jakiej części raport będzie dzisiaj przedstawiony opinii publicznej.
PAP, Tok FM, Radio Zet, dar
Tusk: to złamanie obyczaju
W sobotę premier ocenił, że w tej sprawie mogło dojść do złamaniem pewnego dobrego obyczaju w przypadku ABW. - We wtorek premier Tusk otrzyma z prokuratury od ministra (Krzysztofa) Kwiatkowskiego informacje na temat wiedzy prokuratury dotyczącej tej całej sprawy. Po zapoznaniu się z tymi informacjami (premier) podejmie decyzję - powiedział we wtorek Graś w Radiu ZET. Dodał jednocześnie, że nie ma żadnych podstaw i żadnych powodów, żeby minister Bondaryk tracił stanowisko. - Bardzo dobrze wypełnia funkcje, pod jego kierownictwem, w tym również pod kierownictwem jego zastępcy Jacka Mąki, Agencja podniosła się z kolan i odnotowuje sukcesy (...) morale i wewnątrz Agencji i jej działania na zewnątrz są odbudowywane - ocenił.
Graś: doprowadzono niemalże do samobójstwa dziennikarza
Również Graś uważa, ze doszło do złamania pewnych obyczajów. - Tak na pierwszy rzut oka rzeczywiście się może wydawać, ale ja uważam, że funkcjonariusz, tak jak każdy obywatel, ma prawo do obrony i dochodzenia swoich praw - zaznaczył. Podkreślił też, że Mąka został oskarżony przez dziennikarzy o to, że wykorzystując swoje wpływy "doprowadził niemalże do samobójstwa pana Sumlińskiego". - Naturalną i dobrą reakcją było to, że pan Mąka postanowił dochodzić swoich praw w sądzie i bronić w sądzie cywilnym dobrego imienia swojej służby i dobrego imienia własnego - podkreślił.
Resort sprawiedliwości bada sprawę
Tymczasem minister sprawiedliwości powiedział we wtorek w radiu TOK FM, że przedstawił premierowi materiały, które obejmują m.in. "sprawdzenie w ramach nadzoru służbowego ze strony prokuratury krajowej prawidłowość działania prokuratora bezpośredniego, podejmującego decyzję o udostępnieniu materiałów pełnomocnikowi pana Jacka Mąki". Jak dodał, materiał został przygotowany na polecenie premiera i to szef rządu jest jego dysponentem i będzie decydował, w jakim zakresie i w jakiej części raport będzie dzisiaj przedstawiony opinii publicznej.
PAP, Tok FM, Radio Zet, dar