Były wiceszef CBA Ernest Bejda stwierdził, że wersja według której to były szef MSWiA Janusz Kaczmarek był źródłem przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa "miała charakter realny" i jest "bardzo prawdopodobna". 31 sierpnia 2007 r., po zatrzymaniu Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzla prokuratura ujawniła na konferencji prasowej część dowodów obciążających całą trójkę - prokuratura oskarżyła ich m.in. o składanie fałszywych zeznań w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Lepper musiał wiedzieć
Według Bejdy to, że ówczesnego ministra rolnictwa Andrzeja Leppera ostrzegł bezpośrednio Lech Woszczerowicz, któremu informację tę miał przekazać Ryszard Krauze poinformowany z kolei przez Janusza Kochanowskiego, uwiarygodniają m.in. zeznania oficerów BOR przesłuchanych przez ABW, którzy opisywali zachowanie Leppera 6 lipca 2007 r., po wyjściu Woszczerowicza z gmachu ministerstwa.
Na prawdopodobieństwo wersji, że to Kaczmarek był źródłem przecieku - zdaniem Bejdy - wskazują kontakty Leppera z Ryszardem Krauzem. - Wbrew temu, co twierdzą niektórzy takie kontakty były i dotyczyły konkretnych przedsięwzięć firm Ryszarda Krauzego z branży IT - powiedział. Dodał, że są znane także inne rozmowy Leppera i Krauzego m.in. dotyczące informatyzacji ZUS.
Bejda dodał, że "nie jest prawdą", iż Kaczmarek spotykał się z Krauzem "tylko sporadycznie". Jego zdaniem, świadczą o tym materiały posiadane przez CBA, ale Bejda zastrzegł, że może o nich mówić tylko na niejawnym posiedzeniu komisji.Kamiński jest niewinny
Bejda wyraził też zdziwienie, że były szef Biura Mariusz Kamiński usłyszał na początku października w rzeszowskiej prokuraturze zarzuty w związku z działaniami CBA w sprawie tzw. afery gruntowej, ponieważ prokurator prowadzący sprawę - Bogusław Olewiński - sygnalizował, że żadnych zastrzeżeń wobec CBA nie ma. - To decyzja niecodzienna w kontekście tego, co mówił prokurator do mnie. Mówił, że nie widzi w tej sprawie zarzutów. Mówił, że zbadał sprawę dokładnie i że CBA działała legalnie - powiedział Bejda na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. Dodał, że prokurator twierdził podczas przesłuchania, na które był wezwany, że chce mu się odebrać sprawę.
Według Bejdy, prokurator powiedział mu, że "został wezwany do Prokuratury Krajowej, gdzie dano mu do zrozumienia, że te zarzuty powinien postawić, na co on jednoznacznie powiedział, że prosi o wydanie polecenie na piśmie". Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało na początku października oświadczenie prokuratora Olewińskiego. Zaprzecza on, że naciskano na niego, by nie umarzał śledztwa przeciwko Kamińskiemu i postawił mu zarzuty. Potwierdził jednak, że miał inną ocenę sprawy niż jego przełożeni. - Nie wiem dlaczego prokurator Olewiński zmienił zdanie. Nie rozumiem, jakie powody spowodowały postawienie zarzutów Mariuszowi Kamińskiemu - skomentował to oświadczenie Bejda.
Rzeszowska prokuratura postawiła na początku października Kamińskiemu, wówczas jeszcze szefowi CBA, zarzuty związane z działaniami Biura w sprawie tzw. afery gruntowej. Prokuratura uznała, że CBA dopuściło się niezgodnego z prawem stworzenia "fikcyjnej sprawy", na potrzeby której wytworzono fikcyjną dokumentację do odrolnienia tej ziemi.
PAP, arb