W szczycie - który zaplanowano na czwartek i piątek w Brukseli - wezmą udział prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk. Nie jest wykluczone, że podczas tego spotkania szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przedstawi wstępny skład nowej KE. Polskim kandydatem na komisarza jest Janusz Lewandowski, rządowi najbardziej zależy na tym, aby objął tekę budżetową.
Tusk we wtorek wieczorem rozmawiał z Barroso, w środę ma rozmawiać z premierem sprawującej przewodnictwo w UE Szwecji - Fredrikiem Reinfeldtem.
Polska chce sprawiedliwego podziału obciążeń
Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz powiedział w przeddzień szczytu, że Polska opowiada się za sprawiedliwym podziałem obciążeń na ochronę klimatu tak, aby przykładowo Rumunia czy Bułgaria nie ponosiły takich samych kosztów walki ze zmianami klimatu jak np. Szwecja.
Polski rząd uważa, że kluczem do wyliczenia zobowiązań poszczególnych krajów członkowskich powinien być poziom płatności na zewnętrzne zobowiązania Unii Europejskiej - powiedział Dowgielewicz.
"Co oznacza kwotę pomiędzy tym, co się płaci na pomoc rozwojową, a tym, jaki jest udział polskiego PKB w PKB Unii Europejskiej. Rozmawiamy o kwotach rzędu 200-300 milionów euro rocznie. Gdyby UE zobowiązała się płacić 8 miliardów euro, polski wkład wyniósłby 231 milionów euro rocznie. To jest ten wariant, który Polska wspiera" - powiedział minister. Zastrzegł jednocześnie, że bez ustalenia składki UE jako całości trudno mówić o konkretnej kwocie dla Polski.
Wsparcie dla najbiedniejszych konieczne
Finansowe wsparcie krajów najbiedniejszych i rozwijających się, takich jak Chiny, Indie i Brazylia jest konieczne, by w Kopenhadze doszło do globalnego porozumienia o redukcji emisji CO2 po roku 2012, kiedy wygaśnie protokół z Kioto. Komisja Europejska szacuje, że unijna składka miałaby sięgnąć 2 do 15 mld euro.
Tusk zapowiedział już, że Polska ma "twarde stanowisko" w kwestiach klimatycznych. Oświadczył, że podczas rozmów w Brukseli będzie zdeterminowany, jeśli będzie taka potrzeba. Przypomniał, że wywalczyliśmy kilka miesięcy temu, iż decyzja w sprawie stanowiska UE na konferencję w Kopenhadze musi być jednomyślna.
Źródła zbliżone do rządu i PE informują, że Polska nie wyklucza zablokowania mandatu, czyli zawetowania go, gdyby ustalenia szczytu były dla nas niekorzystne. "Na weto jesteśmy przygotowani nie tylko my, ale też inne kraje biedniejsze, w tym Grupa Wyszehradzka (oprócz Polski, także Czechy, Słowacja, Węgry). Obecna propozycja kształtu mandatu jest dla nas nie do przyjęcia" - powiedziały źródła.
Tusk podkreśla, że kluczowe dla niego jest, by na szczycie podjęto decyzje o wspólnym stanowisku UE na szczyt "klimatyczny" w Kopenhadze oraz by w tym stanowisku było "precyzyjnie powiedziane: +kto i jakie ciężary musi ponieść+". "Precyzyjnie jakie, czyli wyliczone w gotówce" - uściślił szef rządu.
"Żeby nie było tak, że do Kopenhagi Unia Europejska pojedzie pełna romantycznych marzeń o ochronie klimatu i na końcu powstanie z tego mechanizm, że takie państwa, jak Polska będą musiały płacić dużo więcej niż niektóre bogate państwa" - mówił premier.
Nie będzie "poczucia krzywdy"
Tusk mówił, że "trochę kolędował" w Europie, rozmawiał z szefami rządów unijnych i jeszcze będzie przekonywał do polskiego punktu widzenia Grupę Wyszehradzką, państwa bałtyckie i nowe państwa członkowskie. "Ten format posłużył nam już kilka razy dość skutecznie w obronie interesów tych trochę słabszych ekonomicznie państw w UE" - ocenił Tusk.
Zapewnił, że nie dopuści, aby Polska - albo jakikolwiek inny kraj - wyjechała z Brukseli "z poczuciem krzywdy (...) tylko dlatego, że jest państwem nie tak zamożnym, jak te największe, najbogatsze państwa UE".
Tusk deklaruje, że bardzo by mu zależało na pełnej harmonii z prezydentem w tej sprawie. "Nie sądzę, żeby tutaj istniała jakaś różnica poglądów. Sprawa jest naprawdę poważna i nie powinno być mowy o jakichś prestiżowych kwestiach w sytuacji, kiedy chodzi o poważne pieniądze dla Polski" - powiedział.
"Polska ma w tej sprawie jedno stanowisko, pan prezydent absolutnie wspiera stanowisko rządu i stoi po stronie polskich przedsiębiorstw" - zadeklarował prezydencki minister Mariusz Handzlik. Podkreślił, że Lech Kaczyński wielokrotnie w rozmowach z partnerami unijnymi zwracał uwagę, że sprawy klimatu są ważne, ale istotne jest także wyrównywanie poziomów gospodarczych i rozwojowych między starymi i nowymi krajami członkowskimi UE.
Tusk zapowiedział we wtorek, że niewykluczone, iż na szczycie Barroso przedstawi wstępną propozycję składu nowej Komisji Europejskiej. Szef rządu mówił, że spodziewa się, iż Lewandowski zostanie komisarzem. "Czy szef Komisji uszanuje kandydaturę Janusza Lewandowskiego? Sądzę, że tak, bo ma, i potwierdził to wielokrotnie w rozmowach ze mną, jak najlepszą ocenę kompetencji Janusza Lewandowskiego" - podkreślił szef rządu.
Zaznaczył jednocześnie, że inaczej niż niektórzy eksperci, nie formułuje tezy, iż kluczowe dla Polski w KE są tylko teki "budżetowa" czy "rynku wewnętrznego". "Jest kilka takich miejsc, gdzie polskie doświadczenie, kompetencje Lewandowskiego, interesy Europy, rozumiane tak, jak my Polacy je rozumiemy, może się skrzyżować. Wszystko co mieści się w przestrzeni gospodarczo-finansowej (w KE) jest dla Polski bardzo interesujące" - mówił premier.
Nieoficjalnie źródła zbliżone do rządu i do PE informują, że Polsce zależy najbardziej na tece budżetowej, ale nie wykluczamy objęcia którejś z tek gospodarczych, np. rynku wewnętrznego lub przemysłu. Jednocześnie nie jest wykluczone, że - gdyby doszło do korzystnych dla Polski ustaleń w sprawach klimatycznych - Polska nie będzie za wszelką cenę obstawać przy tece budżetowej i zgodzi się na inną, gospodarczo - finansową.
Prezydent deklarował już, że wspiera kandydaturę Lewandowskiego na komisarza, a w rozmowach z szefem KE podkreślał, że najwłaściwsza będzie dla niego teka budżetowa.
Trzeba pamiętać, że liczbę komisarzy w KE określa Traktat Lizboński. Dopóki nie ratyfikują go Czechy, nie można ostatecznie podzielić stanowisk w Komisji.
Dowgielewicz poinformował, że na szczycie nie będzie nominacji na przewodniczącego Rady Europejskiej (nazywanego w mediach prezydentem UE) i wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej (potocznie nazywanego ministrem spraw zagranicznych UE), ale można spodziewać się rozmów przywódców unijnych na ten temat podczas czwartkowej kolacji. Zapewnił, że Polska na razie nie opowiada się za żadnym kandydatem. "Jesteśmy neutralni. Nas interesują kompetencje i poglądy kandydatów. To nie jest kwestia nazwisk, ale tego, co sobą reprezentują poszczególne osoby" - podkreślił.
Wśród kandydatów na przewodniczącego Rady Europejskiej wymienia się byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony'ego Blaira, premiera Holandii Jana Petera Balkenende, premiera Luksemburga Jean-Claude'a Junckera, byłego premiera Finlandii Paavo Lipponena i byłą prezydent Irlandii Mary Robinson.
Z kolei wśród kandydatów na stanowisko wysokiego przedstawiciela polityki zagranicznej UE pojawiają się nazwiska szefa dyplomacji Wielkiej Brytanii Davida Milibanda, Szwecji - Carla Bildta, byłego sekretarza NATO Jaapa de Hoop Scheffera i fińskiego komisarza ds. rozszerzenia Olli Rehna.
Kolejnym z tematów szczytu ma być nowa architektura nadzoru finansowego. Prezydent informował w ubiegłym tygodniu, że w rozmowie z Barroso wyraził oczekiwanie, że jedna z instytucji nadzoru finansowego lub ubezpieczeniowego będzie miała swoją siedzibę w Polsce.
Premier leci do Brukseli wcześnie rano w czwartek. Jak poinformował Dowgielewicz, przed szczytem spotka się z przywódcami krajów Grupy Wyszehradzkiej, Bułgarii, Rumunii, Łotwy, Litwy i Słowenii. Dowgielewicz podkreśla, że podobny do polskiego pogląd na sprawy klimatyczne mają też Cypr i Malta. Przed szczytem premier spotka się także z politykami Europejskiej Partii Ludowej. Lech Kaczyński przybędzie do Brukseli bezpośrednio na szczyt.
pap, keb