"Rutkowski to typowy oszust"
Włodzimierz Olewnik po przesłuchaniu Rutkowskiego nie ma już wątpliwości, że detektyw nie przypadkowo trafił do jego domu w momencie, kiedy trwały intensywne poszukiwania jego syna. - Teraz wiem, że biuro Rutkowskiego było w naszej sprawie nie przez przypadek. To było po to, by pomawiał rodzinę, popsuł nasz wizerunek, przekonał opinię publiczną, że Krzysztof to człowiek z marginesu i że doszło do samouprowadzenia - uważa ojciec uprowadzonego Krzysztofa.
Ojciec Krzysztofa jest poruszony słowami, jakie padły w czwartek podczas przesłuchania przed komisja śledczą. - Mocno mnie to oburza – powiedział po przesłuchaniu Rutkowskiego ojciec Krzysztofa Olewnika Włodzimierz. Podkreślił też, że zeznania detektywa przekonały go, że Rutkowski pojawił się w sprawie celowo. - W jednym z telefonów od porywaczy było powiedziane: "weźcie Rutkowskiego, to dobry człowiek" - powiedział. W ten sposób porywacze chcieli doprowadzić do zdyskredytowania Krzysztofa – uważa Włodzimierz Olewnik.
Pytany, czy w jego opinii Rutkowski mógł współpracować z porywaczami, odpowiada: „Rutkowski to typowy oszust
Rutkowski: chcę wszystko wyjaśnić
- Cieszę się, że mogę przed komisją wyjaśnić nieoficjalne zarzuty, jakie mi się stawia - bo żadna policja ani prokuratura nie postawiła mi zarzutów w tej sprawie (...), gdybym wziął choć złotówkę poza fakturą, pewnie dziś bym siedział - oświadczył na początku przesłuchania Rutkowski. Według detektywa, to Andrzej K. próbował - powołując się na swoje związki z biurem detektywistycznym - dotrzeć do rodziny Olewników jesienią 2001 r., tuż po porwaniu Krzysztofa Olewnika. On sam - jak zeznał - z Włodzimierzem Olewnikiem zetknął się około półtora roku po uprowadzeniu, a wcześniej kontaktowała się z nim córka Olewnika.
TVN nie chciało dokumentować pracy Rutkowskiego
Rutkowski przedstawił się komisji jako detektyw i "producent serialu TVN". Zeznając powiedział, że telewizja odmówiła udziału w dokumentowaniu działalności biura w sprawie Olewnika. Zasugerował, że powodem była zbyt duża liczba porwań, o których mówiono w programie telewizyjnym Rutkowskiego. "Gdyby telewizja nie odmówiła, może dziś komisja nie miałaby czego wyjaśniać. Gdy telewizja była obecna przy czynnościach policji, to funkcjonariusze bardziej by się spinali" - powiedział.PAP, TVN24, dar