"Nie znam intencji lobbistów"
Były szef klubu PO podkreśla, że nie wie jakie były jakie były intencje biznesmenów z którymi rozmawiał. Wie jedynie, że „dopłaty są jedynie zasłoną dymną". - Rzecz idzie o wideoloterie, one są właśnie największym zagrożeniem –mówi Chlebowski i tłumaczy dlaczego. - W nowelizowanej ustawie hazardowej prawdziwa gra toczyła się o organizację wideoloterii. Totalizator Sportowy chciał takiego sformułowania przepisów, które pozwalałoby na nieograniczony rozwój wideoloterii. Znam szczegóły umowy z 2001 roku zawartej między amerykańską firmą a Totalizatorem na dostarczenie systemu umożliwiającego przyjmowanie zakładów w czasie rzeczywistym i dostarczenie lottomatów. Ta umowa jest bardzo niekorzystna, bo daje amerykańskiej firmie prowizję od dochodów Totalizatora. Była ona akceptowana i forsowana przez polityków lewicy i prawicy – zaznacza. I dodaje: „umowa obowiązuje do 2011 roku, czyli niebawem wygasa". - Gdyby nowa ustawa hazardowa o wideoloteriach weszła w życie, to amerykańska firma, która obsługuje Totalizator, mogłaby dostać nowy kontrakt opiewający na 2-3 mld zł. To za tym kontraktem chodzą prawdziwi lobbyści – uważa Chlebowski.
"Chciałem podnieść podatki branży hazardowej"Pytany o to, co oznaczałoby wprowadzenie wideoloterii, odpowiada, że kiedy „w każdym punkcie lotto można by postawić maszynę hazardową", w praktyce rozszerzy to korupcję na większa skalę. - Chciałem zahamować ich rozwój, podnieść podatki obecnej branży, uporządkować hazard w internecie. Byłem przeciwko liberalizacji hazardu – opisuje swoje intencje Chlebowski. - Wiecie, co chciało zrobić Ministerstwo Finansów? – pyta. - Przekazać udzielanie koncesji na prowadzenie salonów i kasyn wójtom, burmistrzom i prezydentom. Sam mu uświadamiałem, że jeżeli dzisiaj minister finansów wydaje te koncesje, organizuje konkursy i są zarzuty o korupcję, to co będzie, gdy 2500 wójtów, burmistrzów i prezydentów będzie wydawać koncesje bez jakichkolwiek ograniczeń – odpowiada sam sobie były szef klubu parlamentarnego PO.
Służby zaangażowanePolityk mówi również, że niewykluczone, iż służby specjalne też grały w tej grze. - Sprawa jest znacznie poważniejsza niż to, że Chlebowski powiedział Sobiesiakowi, że coś mu załatwi i te nieszczęsne dwa zdania - twierdzi Chlebowski.
"Polska", dar