W kopalni "Wujek-Śląsk" nie doszło do wybuchu metanu

W kopalni "Wujek-Śląsk" nie doszło do wybuchu metanu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zapalenie i wybuch metanu w kopalni "Wujek-Śląsk", gdzie półtora miesiąca temu zginęło 20 górników, prawdopodobnie miało miejsce w okolicach ściany wydobywczej. Doszło tam też do wypalenia, ale nie wybuchu, pyłu węglowego - wstępnie ustalili eksperci, badający przyczyny katastrofy.
- Wszystko wskazuje na to, że zapalenie nastąpiło w ścianie wydobywczej, gdzie przedostał się metan ze zrobów. Przemieszczając się w kierunku zrobów płomień mógł napotkać większą ilość metanu i doszło do wybuchu, który niejako powrócił do ściany - powiedział rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego Krzysztof Król, zastrzegając, że to na razie hipoteza, choć bardzo prawdopodobna. Za taką hipotezą przemawia m.in. sposób rozchodzenia się ognia oraz wskazania czujników metanu w rejonie ściany. Eksperci dowiedli także udziału pyłu węglowego w przebiegu zdarzenia, nie był to jednak typowy wybuch - raczej mieszanina pyłu węglowego z powietrzem wypaliła się, na skutek wcześniejszego zapłonu i wybuchu metanu.

Wciąż nie ma pewności, co zainicjowało zapalenie metanu. Już wcześniej wykluczono wiele potencjalnych przyczyn pojawienia się iskry. Obecnie najbardziej prawdopodobna jest hipoteza o tym, że inicjałem było któreś z pracujących na dole urządzeń elektrycznych. Są one badane przez specjalistów z "Barbary". Jak dotąd udało się przebadać ok. 30 proc. zabezpieczonych do analiz urządzeń i materiałów, m.in. fragmentów maszyn, oświetlenia, przewodów itp. Eksperci badają m.in. czy były one sprawne i dobrze podłączone. Specjaliści po raz kolejny potwierdzili, że w chwili katastrofy w wyrobiskach znajdowało się "zdecydowanie" więcej górników, niż przewidywały to dopuszczalne normy. Król nie podał jednak dokładnie, ilu pracowników za dużo pracowało w chodnikach, tłumacząc, że będzie to nadal weryfikowane.

Już wcześniej specjaliści orzekli, że chodniki przyścianowe były prowadzone niezgodnie z projektem technicznym, czyli nie były na bieżąco likwidowane. Mógł tam gromadzić się metan, jednak dotychczasowe ustalenia nie wskazują, by to właśnie tam nagromadził się gaz, który następnie zapalił się i wybuchł.

Następne posiedzenie komisji wyznaczono na 26 listopada. Natomiast w najbliższy piątek spotka się działający przy WUG zespół ds. zagrożeń atmosferycznych w kopalniach, który ma zdecydować o dalszych losach ściany, gdzie doszło do tragedii oraz całego rejonu katastrofy. Zbyt długie pozostawianie tego rejonu bez żadnych działań grozi podziemnym pożarem.

Do zapalenia i wybuchu metanu w kopalni doszło 18 września 1050 metrów pod ziemią. W dniu wypadku zginęło 12 górników, ośmiu kolejnych zmarło w następnych dniach w szpitalach. Z wyjątkiem pacjentów leczonych w siemianowickiej "oparzeniówce", wszyscy pozostali poszkodowani zostali już wypisani do domów. Pierwszych pięciu pacjentów CLO opuściło szpital w miniony piątek.

PAP, arb