Sąd nie ukarał lekarki bezdomnych

Sąd nie ukarał lekarki bezdomnych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ze względu na znikomą społeczną szkodliwość krakowski sąd umorzył w czwartek sprawę lekarki Ilony Rosiek-Koniecznej, nazywanej "Janosikową", która wypisywała bezpłatne recepty dla bezdomnych. Sąd podkreślił, że za takim wyrokiem przemawiała szczera i bezinteresowna chęć oskarżonej niesienia pomocy bezdomnym i najbiedniejszym oraz niemożność ustalenia przez prokuraturę rzeczywistej wartości szkody.
Lekarka była oskarżona o to, że od grudnia 1998 r. do grudnia 1999 r. wystawiła, łamiąc prawo, ponad 2 tys. w pełni refundowanych recept dla inwalidów wojennych. Tym samym doprowadziła NFZ "do niekorzystnego rozporządzenia mieniem", wyłudzając ponad 101 tys. zł. Media nazwały lekarkę "Janosikową".

Lekarka przed sądem przyznała się do wypisywania bezdomnym bezpłatnych recept, ale zaprzeczyła, by robiła to w celu wyłudzenia pieniędzy. "Po prostu leczyłam bezdomnych" - wyjaśniła. W ostatnim słowie stwierdziła, że wyrok dotyczy nie tylko jej osobiście, ale całej grupy ludzi. "Chodzi o nadzieję dla tych ludzi, że warto im pomóc bez względu na wszystko" - mówiła.

Ze względu na motywy, jakimi się kierowała, prokuratura wniosła o nadzwyczajne złagodzenie kary i wymierzenie lekarce 2 miesięcy ograniczenia wolności w postaci obowiązku pracy na rzecz Fundacji, w której już działa. Obrońcy chcieli uniewinnienia oskarżonej, podkreślając, że lekarka nie odniosła jakiejkolwiek korzyści. "Ona jest po prostu dobrym człowiekiem. Daje tego dowód całym swoim życiem i to był motyw jej działania" - podkreślił mecenas Edward Pabian.

To nie przestępstwo, to błąd systemu

"Na szczęście sąd w tej sprawie nie musiał wybierać, co jest ważniejsze: człowiek czy prawo. To nie jest problem sądu, to jest problem systemowy do rozwiązania. W tym systemie lekarz bardzo często staje przed wyborem, czy pomóc człowiekowi, czy dostosować się do wymogów prawa i tej pomocy odmówić. I lekarz, który wybierze pomoc człowiekowi łamiąc przepisy prawa, musi liczyć się z odpowiedzialnością prawną" - stwierdziła w uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Bartuzi.

Jak wyjaśniła, sąd w tym przypadku kierował się jednak motywami działania oskarżonej, uznając, iż społeczna szkodliwość jej czynu jest znikoma, a jej chęć pomocy ludziom z miłości do nich jest szczera i autentyczna.

Przygarniała bezdomnych

Dla wyroku istotne znaczenie miało również to, że prokurator nie ustalił wysokości szkody, tj. nie wydzielił recept wystawionych dla konkretnych osób, uprawnionych do refundacji, od tych recept, które były przeznaczone dla osób nieuprawnionych.

"Oskarżona nierzadko nie miała czasu jeść, mieszkała w warunkach, które dla wielu ludzi byłyby nie do zniesienia, ponieważ zorganizowała w mieszkaniu przytulisko dla bezdomnych, leczyła ludzi za darmo kosztem swoich relacji z córką. Te okoliczności przekonują sąd, że jej motywacja, czyli bezinteresowna chęć pomocy ludziom, jest szczera i autentyczna. I właśnie ta motywacja, w sytuacji, kiedy nie udało się ustalić szkody, przekonała sąd, że to działanie należy określić jako znikomą szkodę społeczną i postępowanie umorzyć" - powiedziała sędzia.

"Myślałam, że ten wyrok, który proponowała prokuratura, będzie podtrzymany, bo to było takie wyjście salomonowe z sytuacji. Ale ja się cieszę, że jest to uniewinnienie, bo nie czułam się przestępcą i bycie oskarżonym nie jest miłe. I tak sobie myślę, że chociaż przekroczyłam prawo, to nie byłoby właściwe skazanie mnie" - powiedziała oskarżona dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku.

"Cudowną rzeczą jest ten moralny aspekt mojej sprawy. Etyka mojego zawodu, człowiek cierpiący. Oni wygrali, oni są na pierwszym miejscu ponad przepisy. Przepisy mają służyć ludziom" - podkreśliła.

"Dziś też są takie trudne sytuacje, że lekarze bez przerwy stoją przed trudnymi problemami. A pacjent nawet nie widzi, że to nie lekarz jest winny" - dodała.

"Leczenie bezdomnych, to moja służba"

Pytana o plany na przyszłość stwierdziła, że "jej życie jest już ustabilizowane". "Ja mam swoją służbę wśród bezdomnych. Marzę, żeby apteki darów jeszcze funkcjonowały, bo ich działalność ma się ku końcowi, a ja na tym bazuję. A moje życie jest cały czas takie samo i będzie takie samo" - wyjaśniła, zapowiadając dziękczynną modlitwę do Boga po powrocie do hostelu.

Lekarka wraz z mężem prowadzi obecnie w Krakowie hostel dla bezdomnych, w którym mieszka ok. 30 osób. Wydaje też obiady dla kilkudziesięciu osób. Jej podopieczni korzystają z pomocy lekarskiej, a leki otrzymują z darów.

"To nasza Boża mama. Cieszę się, że Ilonka dalej będzie z nami. Ona mi uratowała życie" - płakała po ogłoszeniu wyroku jedna z podopiecznych lekarki Małgorzata Kopacz. "To sprawiedliwy wyrok" - mówił inny podopieczny z całej grupy, która towarzyszyła lekarce w sądzie. Wszyscy podopieczni lekarki bili brawo po ogłoszeniu wyroku.

Wyrok jest nieprawomocny. Jak poinformowała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska, prokuratura wystąpi do sądu o pisemne uzasadnienie wyroku i dopiero po jego analizie podejmie decyzję, czy będzie składała odwołanie.

pap, em