Czy jednak naprawdę Senyszyn i Palikot to ten sam typ politycznego błazna, gotowego dla zaspokojenia potrzeb współczesnych mediów wygłosić dowolną szokującą opinię? Nie dajmy się zwieść pozorom. Senyszyn jest po prostu ciekawostką na lewicy. Jej wpływ na to, co zrobi Napieralski jest mniej więcej taki sam jak wpływ przewodniczącego dzisiejszego SLD na losy kraju. Wydaje się zresztą, że ambicje polityczne ekstrawaganckiej europosłanki zostały zaspokojone ciepłą posadą w Parlamencie Europejskim, gdzie jest czas i na pisanie bloga, i na pozowanie dla „Machiny". Tymczasem Palikot, choć sam nie stroni od określania się mianem politycznego błazna, tak naprawdę realizuje chytry polityczny plan. Sam zresztą o tym mówi, choć politycy PO nie traktują go poważnie. Kto wie, czy nie ze zgubą dla siebie.
Palikot nie musi w polityce szukać pieniędzy, których ma aż nadto. Jego najwyraźniej zafascynowała władza sama w sobie. Prawdziwą władzę w PO ma jednak tylko Donald Tusk, a do niedawna miał ją również Grzegorz Schetyna. Dalej jest tylko dwór i karne wojsko. Dla nawróconego na politykę Palikota to trochę za mało.Co więc robi Palikot? Pod płaszczykiem „budowania prawdziwej demokracji", którą mają budować niesmaczne żarty z Kaczyńskiego, pokazujące, że prezydent to też człowiek a nie pomazaniec Boży (tak Palikot uzasadniał swoje zachowania w niedawnej rozmowie z Igorem Janke w „Rzeczpospolitej"), sztukmistrz z Lublina buduje sobie elektorat. Czerpie szerokimi garściami z sierot po Samoobronie, zblazowanych inteligentów, którzy z nudów popierają PO, a także światopoglądowej lewicy, której rachityczne SLD z podkreślającym swoją religijność Napieralskim, wydaje się obskurnym Ciemnogrodem. Palikot dla każdego ma coś miłego. Dawni wyborcy Leppera mogą widzieć w nim „swojaka”, który wprawdzie ukończył szkoły, ale jak trzeba to wychyli flaszkę na ulicy, zelży głowę państwa, a wreszcie, będzie umiał walnąć pięścią w stół i zrobić porządek, bo nikogo się nie boi. Dla zblazowanych inteligentów Palikot ma aurę filozofa-amatora, rzucającym swobodnie cytatami z różnych uczonych pism, którego mierzi konserwatywna nuda. Światopoglądowa lewica widzi w nim z kolei obrońcę libertyńskich wolności i swobody obyczajowej, która pozwala każdemu chwalić się wibratorem, czy nosić zawadiacką koszulkę z napisem „jestem gejem”. Palikot jest wymarzonym politykiem dla nich wszystkich.
PiS uważa, że rozmaite wyskoki Palikota to inspirowana przez Tuska przykrywka dla niepowodzeń rządu. Błąd, ale co zabawniejsze, uważa tak chyba również sam Donald Tusk. Tymczasem Palikot zbiera sondażowe punkciki i czeka. Co będzie, jeśli uzbiera ich odpowiednio dużo? Polityk w pojedynkę władzy nie przejmie. Ale Palikot ma jeszcze jeden atut. Ma pieniądze. A jeśli są pieniądze to znajdą się i struktury terenowe, pełne rządnych władzy działaczy gotowych skoczyć w ogień za nowym liderem. Leszkowi Millerowi też do pewnego momentu wydawało się, że to on kieruje Lepperem. Tymczasem okazało się, że to ogon rządził psem. Tusk może przeżyć podobne rozczarowanie, choć może w tym przypadku zgrabniej zabrzmiałaby sentencja, że ogon rządzi kotem.