Nowe przepisy dotyczące hazardu to dla PiS-u pole tylko do walki politycznej a nie okazja do wprowadzenia korzystnych zmian w polskim prawodawstwie. Gdy w 2007 roku, Sejm debatował nad samorozwiązaniem, PiS ustami Jacka Kurskiego, chwalił się sukcesami dwóch lat swoich rządów. Chwalił się do momentu, gdy na mównicę wyszedł Roman Giertych i wykazał, na podstawie wyników głosowań, że sam Kurski głosował przeciw projektom, które forsował i które przedstawiał jako sukcesy swojego rządu. Podobną logikę postępowania PiS wykazuje w kwestii hazardu.
Gdy tylko wybuchła "afera hazardowa", a "Rzeczpospolita" opublikowała stenogramy podsłuchanych rozmów "Rycha" ze "Zbychem" i "Mirem", PiS od razu zaczął wykorzystywać to do walki politycznej. Żadna inna partia tak jak PiS nie domagała się zmian w prawie hazardowym. Nikt tak głośno nie chciał zakazów dla małoletnich, większych podatków od kasyn i innych ograniczeń. Przygotowana przez Sejm ustawa właśnie wszystkie te elementy uwzględnia, a z kolei PiS zastanawia się nad poparciem jej. Widać, że funkcjonuje tutaj zasada bojkotowania każdego projektu ustawy, niezależnie od jego sensu, jeśli tylko jest to projekt autorstwa konkurencji politycznej.
Nie jestem i nigdy nie byłem zwolennikiem przepisów ograniczających hazard. Uważam, że każdy ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi to, na co ma ochotę. Jeśli ma ochotę przegrać je w kasynie, to jego sprawa. Nie popierałem więc ani pomysłów PiS-u ani PO polegających na ograniczaniu hazardu. Jednak zaskakuje mnie fakt, że partia polityczna, która przez wiele dni walczyła o zmiany prawa hazardowego jak o niepodległość, oraz straszyła społeczeństwo skutkami hazardu, nagle wycofuje się z poparcia przepisów pasujących do jej programu, gdy przepisy te przygotowała koalicja. Jest to typowa hipokryzja. Nieważne, czy projekt jest sensowny czy nie, ważne kto, go przygotował. Jeśli konkurencja polityczna - projekt jest godny potępienia. Nie trzeba większego dowodu na to, że sprawa hazardowa służy PiS-owi do walki politycznej, a nie do walki o państwo. Ciekaw jestem jak zachowałby się PiS, gdyby nagle rząd Donalda Tuska ogłosił chęć wzmocnienia wpływów CBA w celu skuteczniejszej walki z korupcją?
Nie jestem i nigdy nie byłem zwolennikiem przepisów ograniczających hazard. Uważam, że każdy ma prawo robić ze swoimi pieniędzmi to, na co ma ochotę. Jeśli ma ochotę przegrać je w kasynie, to jego sprawa. Nie popierałem więc ani pomysłów PiS-u ani PO polegających na ograniczaniu hazardu. Jednak zaskakuje mnie fakt, że partia polityczna, która przez wiele dni walczyła o zmiany prawa hazardowego jak o niepodległość, oraz straszyła społeczeństwo skutkami hazardu, nagle wycofuje się z poparcia przepisów pasujących do jej programu, gdy przepisy te przygotowała koalicja. Jest to typowa hipokryzja. Nieważne, czy projekt jest sensowny czy nie, ważne kto, go przygotował. Jeśli konkurencja polityczna - projekt jest godny potępienia. Nie trzeba większego dowodu na to, że sprawa hazardowa służy PiS-owi do walki politycznej, a nie do walki o państwo. Ciekaw jestem jak zachowałby się PiS, gdyby nagle rząd Donalda Tuska ogłosił chęć wzmocnienia wpływów CBA w celu skuteczniejszej walki z korupcją?