"Pikiety" w miastach
Zdaniem Marcina Drewniaka z krakowskiego Centrum Profilaktyki i Edukacji Społecznej "Parasol", mówiąc o prostytucji w Polsce należy mieć na uwadze również jej "męskie oblicze". - Jest to istotny problem, który właściwie w Polsce nie został jeszcze przebadany - mówił Drewniak. Tymczasem, jak wskazuje, prawdopodobnie w każdym większym mieście funkcjonuje "pikieta", tzn. miejsce, w którym spotykają się osoby różnych orientacji seksualnych. - Są to zazwyczaj parki czy toalety przydworcowe, w których osoby homoseksualne szukają anonimowego kontaktu seksualnego - tłumaczył. Często bywalcami takich miejsc są homoseksualni mężczyźni, którzy nie uczestniczą w życiu środowiska tej orientacji. - Często mają oni rodziny i w momencie, kiedy potrzebują kontaktu seksualnego z innym mężczyzną odwiedzają pikietę - wyjaśnia Drewniak.
Ciało za pieniądze
Jak zaczynają się prostytuować młodzi chłopcy? - Często bywa tak, że prostytuują się osoby, które wcześniej były molestowane w domu - uważa Marcin Drewniak. Jego zdaniem nieletni zaczynają prostytuować się w momencie, kiedy pojawiają się potrzeby związane z konsumpcyjnym trybem życia. - Okazuje się wtedy, że łatwo mogą zdobyć pieniądze, sprzedając swoje ciało - mówił. Jednocześnie zwrócił uwagę na problem z wyjściem ze środowiska osób prostytuujących się. - Młodym ludziom trudno jest z tym zerwać, bo paradoksalnie czują się w tym środowisku bezpiecznie - tłumaczył.
Zakochane w alfonsach
Nieco inny proces wchodzenia w prostytucję przedstawiła Joanna Garnier z Fundacji La Strada, zajmującej się m.in. problemem handlu ludźmi. Na przykładzie 15-letnie dziewczyny wskazała, że czynnikiem, który pchnął ją do prostytucji była miłość. - Dziewczyna zakochała się w swoim przyszłym alfonsie, który ją następnie wywiózł do domu publicznego w Niemczech - mówiła Garnier. Takie przypadki dotyczą, zdaniem przedstawicielki La Strady, bardzo wielu młodych prostytutek. - Najgorsze jest to, że wiele z tych dziewczyn wierzy w to, że sprzedają swoje ciało dla wspólnego dobra - zaznaczyła Garnier.
PAP, arb