PiS może się okazać swoim największym wrogiem w powrocie do władzy. Partia kurczowo trzyma się ustalonej wcześniej strategii. Ci, którzy mają inną wizję na sposób funkcjonowania partii boją się ją przedstawić.
W czym problem?
W PiS panuje przekonanie, że przeszkodą w powrocie do władzy mogą być stosunki panujące w Partii. Chcąc uzyskać większe niż dotychczas poparcie PiS powinno starać się zwrócić w stronę bardziej centrowego elektoratu, jednocześnie nie tracąc swoich prawicowych wyborców. Jak jednak to uczynić, skoro wszyscy w partii trzymają się jednej ściśle wyznaczonej linii? Wśród członków partii krąży, przekonanie, że stosunki panujące w PiS są czynnikiem ograniczającym możliwość wprowadzenia pozytywnych zmian. Pojawiają się głosy, że prezes Kaczyński dla dobra partii powinien się wycofać. Nikt jednak nie ma odwagi tego głośno powiedzieć bojąc się odpowiedzialności.
Brak różnorodności
Członkiem partii nie jest Europoseł Migalski, dlatego pozwala sobie na odważny komentarz. Prezes Kaczyński to ogromny atut, daje parti 25 proc. głosów. Ale nie można zamykać oczu na to, że jest na czołowych miejscach rankingów nieufności – mówi Gazecie Wyborczej Migalski. Eurposeł dodaje, że jego zdaniem w PiS brakuje różnorodności, jaką można odnaleźć w PO. Dlatego też partii ciężko zwrócić się do różnorodnego elektoratu.
Z kolei w samej partii posunięcia Migalskiego są niejako na potwierdzenie jego słów krytykowane. Europosłowi zarzuca się, że walczy jedynie o własną popularność i porównuje do Palikota. Jeden z polityków PiS żali się na bardzo represyjne traktowanie wszelkich form wyłamawania się z linii partii. Przywołują przykłady Gowina i Palikota w PO, którzy głosząc własne poglądy umożliwiają utożsamianie się z nimi szerokiemu spektrum wyborców. Gdyby ktoś od nas powiedzia, że ubolewa, iż Lech Kaczyński będzie kandydował na prezydenta, o 5 rano ma u siebie komando z Nowogrodzkiej i podpisuje własną krwią, że tego nie mówił – mówi Gazecie Wyborczej jeden z polityków PiS.
Czy w takiej atmosferze notowania pójść w górę, poprawiając nastroje w partii? Najlepszym sprawdzianem będą wybory prezydenckie, które zweryfikują całą sytuację.
Gazeta Wyborcza / Ł.O.
W PiS panuje przekonanie, że przeszkodą w powrocie do władzy mogą być stosunki panujące w Partii. Chcąc uzyskać większe niż dotychczas poparcie PiS powinno starać się zwrócić w stronę bardziej centrowego elektoratu, jednocześnie nie tracąc swoich prawicowych wyborców. Jak jednak to uczynić, skoro wszyscy w partii trzymają się jednej ściśle wyznaczonej linii? Wśród członków partii krąży, przekonanie, że stosunki panujące w PiS są czynnikiem ograniczającym możliwość wprowadzenia pozytywnych zmian. Pojawiają się głosy, że prezes Kaczyński dla dobra partii powinien się wycofać. Nikt jednak nie ma odwagi tego głośno powiedzieć bojąc się odpowiedzialności.
Brak różnorodności
Członkiem partii nie jest Europoseł Migalski, dlatego pozwala sobie na odważny komentarz. Prezes Kaczyński to ogromny atut, daje parti 25 proc. głosów. Ale nie można zamykać oczu na to, że jest na czołowych miejscach rankingów nieufności – mówi Gazecie Wyborczej Migalski. Eurposeł dodaje, że jego zdaniem w PiS brakuje różnorodności, jaką można odnaleźć w PO. Dlatego też partii ciężko zwrócić się do różnorodnego elektoratu.
Z kolei w samej partii posunięcia Migalskiego są niejako na potwierdzenie jego słów krytykowane. Europosłowi zarzuca się, że walczy jedynie o własną popularność i porównuje do Palikota. Jeden z polityków PiS żali się na bardzo represyjne traktowanie wszelkich form wyłamawania się z linii partii. Przywołują przykłady Gowina i Palikota w PO, którzy głosząc własne poglądy umożliwiają utożsamianie się z nimi szerokiemu spektrum wyborców. Gdyby ktoś od nas powiedzia, że ubolewa, iż Lech Kaczyński będzie kandydował na prezydenta, o 5 rano ma u siebie komando z Nowogrodzkiej i podpisuje własną krwią, że tego nie mówił – mówi Gazecie Wyborczej jeden z polityków PiS.
Czy w takiej atmosferze notowania pójść w górę, poprawiając nastroje w partii? Najlepszym sprawdzianem będą wybory prezydenckie, które zweryfikują całą sytuację.
Gazeta Wyborcza / Ł.O.