Poseł PiS Zbigniew Wassermann w rozmowie z serwisem GOVER.PL ocenił jako "rzucenie granatu do obozu przeciwnika" sugestie, jakoby do komisji wrócić mogła jedynie poseł Beata Kempa.
W piątek premier Donald Tusk uznał odwołanie posłów PiS ze składu hazardowej komisji śledczej za błąd „od strony ludzkiej i politycznej".
Zbigniew Wassermann, w rozmowie z serwisem GOVER.PL, uznał to za przyjęcie przez premiera „jego standardowej postawy, nastawionej na ocenę swojego wizerunku przez opinię publiczną ".
Poseł PiS twierdzi, że premier był w komfortowej sytuacji, ponieważ nie on podjął tę decyzję. Nie wierzy, żeby premier nie widział, że komisja jest wykorzystywana przez posłów PO w celach propagandowych. „To nie było działanie nagłe" – zaznacza Wasserman. Konstatuje też, że "w związku z pracami komisji wytworzyła się w niej subbkomisja propagandowa, która manipuluje na konferencjach prasowych materiałami z komisji".
Granat w obozie przeciwnika
Pytany o sugestie, jakoby do komisji mogła wrócić sama poseł Beata Kempa, zakwalifikował je jako „wrzucenie granatu do obozu przeciwnika". Argumentuje, że zarzuty - jakie im stawiano - były identyczne. Dotyczyły opiniowania ustawy. „Te dodatkowe, w stosunku do mnie, to kłamstwa” - mówi Wassermann i nie znajduje powodów, by on i Kempa „byli traktowani w sposób zróżnicowany”.
Więcej na stronie serwisu GOVER.PL
Zbigniew Wassermann, w rozmowie z serwisem GOVER.PL, uznał to za przyjęcie przez premiera „jego standardowej postawy, nastawionej na ocenę swojego wizerunku przez opinię publiczną ".
Poseł PiS twierdzi, że premier był w komfortowej sytuacji, ponieważ nie on podjął tę decyzję. Nie wierzy, żeby premier nie widział, że komisja jest wykorzystywana przez posłów PO w celach propagandowych. „To nie było działanie nagłe" – zaznacza Wasserman. Konstatuje też, że "w związku z pracami komisji wytworzyła się w niej subbkomisja propagandowa, która manipuluje na konferencjach prasowych materiałami z komisji".
Granat w obozie przeciwnika
Pytany o sugestie, jakoby do komisji mogła wrócić sama poseł Beata Kempa, zakwalifikował je jako „wrzucenie granatu do obozu przeciwnika". Argumentuje, że zarzuty - jakie im stawiano - były identyczne. Dotyczyły opiniowania ustawy. „Te dodatkowe, w stosunku do mnie, to kłamstwa” - mówi Wassermann i nie znajduje powodów, by on i Kempa „byli traktowani w sposób zróżnicowany”.
Więcej na stronie serwisu GOVER.PL