Mirosław Sekuła może podzielić losy posłów PiS i sam stracić stanowisko szefa komisji śledczej.
Zgadzam się z Pawłem Piskorskim, który stwierdził dziś w Kontrwywiadzie RMF FM, że wyrzucenie z komisji śledczej Zbigniewa Wassermanna i Beaty Kempy to dla PO strzał do własnej bramki. Zgadzam się tym bardziej, że (jak słusznie zauważył Piskorski) Sekuła mógł działać w porozumieniu z Grzegorzem Schetyną, który próbuje zdominować Plaftormę i osłabić wpływy Donalda Tuska. Jeżeli prawdą jest to, co powiedział Piskorski, że Sekuła zawsze takie rzeczy konsultuje z przełożonymi w partii, to sytuacja wygląda nad wyraz ciekawie i może zakończyć się na dwa sposoby.
Po pierwsze: możliwe jest, że wszystko zostało "ukartowane" w najwyższych kręgach Platformy Obywatelskiej i decyzja o wyrzuceniu przedstawicieli PiS-u została, jak sugeruje Piskorski, zaaprobowana przez premiera. W takiej sytuacji zapewne premier wyrazi zgodę, aby na posiedzeniu Prezydium Sejmu zapadła decyzja, że przedstawiciele PiS powracają do komisji. Zapewne dalszym krokiem będą wyrazy ubolewania premiera, że w ogóle doszło do takiej sytuacji. Taki rozwój wydarzeń musiałby poprawić notowania Platformy Obywatelskiej. Wiadomo bowiem, że polska opinia publiczna nikogo nie kocha tak bardzo, jak skruszonych grzeszników i tych, którzy otwarcie przyznają się do błędów i deklarują chęć ich naprawienia. Tak więc cała sprawa skończy się dla partii rządzącej dobrze.
Znacznie bardziej prawdopodobne wydaje mi się drugie rozwiązanie. Oto rzeczywiście decyzja o wyrzuceniu posłów PiS zapadła poza plecami Donalda Tuska. Za takim przypuszczeniem przemawia wywiad, którego Sekuła udzielił "Gazecie Wyborczej". Stwierdził, że przywrócenie do komisji wyrzuconych posłów będzie oznaczało, że dla polityków słupki wyborcze są ważniejsze niż standardy prawne. Jest to ze strony Sekuły otwarte przeciwstawienie się Tuskowi, który daje do zrozumienia, że posłowie PiS winni wrócić do komisji. Być może rzeczywiście Sekuła działa w porozumieniu ze Schetyną. Jeżeli tak jest (a trudno sobie wyobrazić, by Sekuła podjął taką decyzję w pełni samodzielnie) oznacza to, że Sekuła zachował się nielojalnie wobec premiera. Tymczasem premier nielojalności we własnym obozie nie toleruje. Dlatego Sekułę mogą spotkać przykre konsekwencje. Wcale się nie zdziwię, jeśli w najbliższej przyszłości pojawi się propozycja, aby odsunąć niepokornego posła od prac komisji. Chyba, że Sekuła działał w porozumieniu z Tuskiem. Wówczas nie spadnie mu włos z głowy.
Po pierwsze: możliwe jest, że wszystko zostało "ukartowane" w najwyższych kręgach Platformy Obywatelskiej i decyzja o wyrzuceniu przedstawicieli PiS-u została, jak sugeruje Piskorski, zaaprobowana przez premiera. W takiej sytuacji zapewne premier wyrazi zgodę, aby na posiedzeniu Prezydium Sejmu zapadła decyzja, że przedstawiciele PiS powracają do komisji. Zapewne dalszym krokiem będą wyrazy ubolewania premiera, że w ogóle doszło do takiej sytuacji. Taki rozwój wydarzeń musiałby poprawić notowania Platformy Obywatelskiej. Wiadomo bowiem, że polska opinia publiczna nikogo nie kocha tak bardzo, jak skruszonych grzeszników i tych, którzy otwarcie przyznają się do błędów i deklarują chęć ich naprawienia. Tak więc cała sprawa skończy się dla partii rządzącej dobrze.
Znacznie bardziej prawdopodobne wydaje mi się drugie rozwiązanie. Oto rzeczywiście decyzja o wyrzuceniu posłów PiS zapadła poza plecami Donalda Tuska. Za takim przypuszczeniem przemawia wywiad, którego Sekuła udzielił "Gazecie Wyborczej". Stwierdził, że przywrócenie do komisji wyrzuconych posłów będzie oznaczało, że dla polityków słupki wyborcze są ważniejsze niż standardy prawne. Jest to ze strony Sekuły otwarte przeciwstawienie się Tuskowi, który daje do zrozumienia, że posłowie PiS winni wrócić do komisji. Być może rzeczywiście Sekuła działa w porozumieniu ze Schetyną. Jeżeli tak jest (a trudno sobie wyobrazić, by Sekuła podjął taką decyzję w pełni samodzielnie) oznacza to, że Sekuła zachował się nielojalnie wobec premiera. Tymczasem premier nielojalności we własnym obozie nie toleruje. Dlatego Sekułę mogą spotkać przykre konsekwencje. Wcale się nie zdziwię, jeśli w najbliższej przyszłości pojawi się propozycja, aby odsunąć niepokornego posła od prac komisji. Chyba, że Sekuła działał w porozumieniu z Tuskiem. Wówczas nie spadnie mu włos z głowy.