Kiszczak mylił tropy
Prokurator Bogusław Czerwiński kierujący warszawskim pionem śledczym IPN powiedział, że według ustaleń Instytutu, Kiszczak inicjował działania mające na celu sprowadzenie śledztwa na fałszywe tory, co miało na celu uniknięcie przez funkcjonariuszy MO odpowiedzialności karnej za popełnienie tego przestępstwa. 19-letni maturzysta Grzegorz Przemyk na komisariacie przy ul. Jezuickiej otrzymał ponad 40 ciosów pałkami po barkach i plecach oraz kilkanaście ciosów łokciem lub pięścią w brzuch. Przewieziony do szpitala, zmarł po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej. W 1983 r. prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Przemyka, ale jednocześnie władze podjęły bezprawne działania mające uchronić milicjantów przed karą. Winą chciano obarczyć sanitariuszy, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala. W ocalonych aktach sprawy zachowała się notatka Kiszczaka: "Ma być tylko jedna wersja śledztwa - sanitariusze". Pytany o ten zapis Kiszczaka prokurator Czerwiński odmówił odpowiedzi, czy to jest podstawa uznania, że Kiszczak "inicjował" bezprawne działania.
Winni... pełnomocnicy matki Przemyka
Do sprawy śmierci Przemyka Biuro Polityczne Komitetu Centralnego PZPR powołało specjalny zespół pod kierownictwem sekretarza KC i członka BP gen. Mirosława Milewskiego. Służby zastraszały Cezarego F., który wraz z Przemykiem był w komisariacie. Próbowano go skompromitować, wcielić do wojska, namawiano do wyjazdu za granicę, namawiano do zmiany zeznań. Aresztowano jednego z pełnomocników Barbary Sadowskiej mecenasa Macieja Bednarkiewicza, a przeciwko mecenasowi Władysławowi Sile-Nowickiemu wszczęto postępowanie karne, zarzucając mu "poniżanie naczelnych organów władzy państwowej". Pracę stracił również prokurator, który sprzeciwiał się bezprawnym praktykom MSW.
W lipcu 1984 r., po wyreżyserowanym przez władze procesie, sąd uwolnił od zarzutu pobicia Przemyka dwóch milicjantów - Ireneusza K. i Arkadiusza Denkiewicza - dyżurnego komisariatu z ul. Jezuickiej. Natomiast na 2 i 2,5 roku więzienia skazani zostali, po wymuszeniu w śledztwie nieprawdziwych zeznań, dwaj sanitariusze, którzy wieźli Przemyka z komisariatu do szpitala.
PAP, arb