Lichocki i Tobiasz spotykali się od grudnia 2006 r., ponieważ Lichocki obiecywał załatwić pozytywną weryfikację dla niego i jego syna, również funkcjonariusza WSI. Cena - 100 tys. zł. Zaliczkę, w postaci połowy tej z sumy Tobiasz miał wypłacić jak najszybciej. Podczas spotkania na parkingu Lichocki, by przekonać Tobiasza zaprowadził go do skody octavii, w której siedział Sumliński. Został przedstawiony jako "pan Wojtek". Tobiasz zapamiętał rejestrację skody. Auto należy do Sumlińskiego. "Muszę dostarczyć pieniądze, bo facet za parę dni wyjeżdża za granicę" - tak według zeznań Tobiasza, miał mówić Sumliński w czasie tego spotkania. Nie ma żadnych nagrań z tej rozmowy, jedynie zeznania Tobiasza i Lichockiego, który przyznał się do winy obciążając przy okazji Sumlińskiego. Lichocki chce dla siebie kary dwóch lat więzienia bez procesu. Sumliński natomiast utrzymuje, że rozmowy na parkingu w ogóle nie było. Twierdzi, że jest niewinny i padł ofiarą prowokacji dwóch b. funkcjonariuszy WSI.
Kolejnym obciążającym Sumlińskiego dowodem w sprawie jest list, który Tobiasz, trzy dni po spotkaniu złożył u notariusza adresowany do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Tobiasz napisał go na wypadek śmierci na wypadek śmierci. Informował w nim o korupcji przy weryfikacji WSI, oraz dokładnie opisał spotkanie w samochodzie "Wojtka". List razem z notarialnym poświadczeniem daty jego złożenia jest w aktach sprawy.
Kolejny dowód to dwa spotkania, które zorganizował Tobiaszowi z członkiem komisji weryfikacyjnej Leszkiem Pietrzakiem. Pierwsze odbyło się jeszcze 11 stycznia, po godz. 23, w restauracji "Bawarska" przy ul. Piwnej. Sumliński wprowadził Tobiasza do restauracji i przedstawił Pietrzakowi. Drugie, w tej samej restauracji, odbyło się 25 stycznia. Znów Tobiasza wprowadził Sumliński. Rozmowę z Pietrzakiem Tobiasz nagrywał. "Obiecuję zrobić wszystko, żeby to jakoś załatwić. Poprosili mnie pańscy koledzy, postaram się pomóc" - mówił Pietrzak.
"Gazeta Wyborcza", dar